fbpx
fot. Natalia Bloch
Natalia Bloch lipiec–sierpień 2019

Momo z Nutellą i spotkanie z ofiarą tortur. O solidarnej turystyce

Co przyciąga turystów do obozu uchodźców? I co uchodźcom daje bycie turystyczną atrakcją? Przykład Tybetańczyków pokazuje, że takie spotkanie nie musi kończyć się na banalnej rekreacji ani służyć neokolonialnemu wyzyskowi lokalnych społeczności. Może za to okazać się przestrzenią „odzyskiwania głosu”, sprawczości i podmiotowości.

Artykuł z numeru

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Poniedziałek: pokaz filmu dokumentalnego Morderstwo w śniegumomo nadziewane Nutellą. Wtorek: spotkanie z byłym więźniem politycznym i miska zupy thukpa. Środa: pogadanka uświadamiająca albo jam session w klubokawiarni Black Tent. Czwartek: wieczór z filmem (Siedem lat w Tybecie) i pizzą tybetańską. Piątek: open mic, czyli »śpiewać każdy może« w klubie Seeds”. To oferta atrakcji dla turystów odwiedzających Dharamsalę – zamieszkaną przez uchodźców tybetańskich osadę w północnych Indiach, umiejętnie przekształconą w popularny cel turystycznych podróży. W sklepikach i na straganach zaangażowane pamiątki: kubki, koszulki, parasolki i pokrowce na smartfony z logo Free Tibet. Dla bardziej zaawansowanych tzw. polityczne wycieczki w codzienność: „Jeśli chcesz zgłębić aktualną sytuację polityczną Tybetu i doświadczyć tybetańskiego dziedzictwa społeczno-kulturowego, program Little Lhasa [Mała Lhasa] będzie dla ciebie doskonałą okazją ku temu. Podczas tygodnia spędzonego w pięknym McLeod Ganj zyskasz wiedzę o różnych organizacjach działających w ramach tybetańskiego ruchu wolnościowego, poznasz aktywistów, członków rządu uchodźczego, mnichów i mniszki. Będziesz mieć również czas na odkrywanie zachwycającej himalajskiej natury, na odwiedzenie buddyjskich klasztorów i skosztowanie tradycyjnej kuchni tybetańskiej”.

 

Obóz uchodźców, hippisi i Dalajlama Superstar

Dharamsala – a właściwie jej górna część, czyli McLeod Ganj – stała się domem dla uchodźców tybetańskich w roku 1960, gdy rząd indyjski ulokował tu zbiegłego z zajętego przez Chińską Republikę Ludową Tybetu XIV Dalajlamę i towarzyszących mu Tybetańczyków. Wcześniej, w poł. XIX w., brytyjscy kolonizatorzy założyli tu letnią miejscowość wypoczynkową dla swoich żołnierzy i ich rodzin, ściągając jako specjalistów od zaopatrzenia zoroastrańską rodzinę Parsów, których sklep do dziś istnieje w centrum osady. Propozycja osiedlenia uchodźców w opuszczonej w następstwie dekolonizacji miejscowości wyszła właśnie od tej rodziny. W ten sposób Dharamsala stała się stolicą prawie stutysięcznej diaspory tybetańskiej w Indiach, siedzibą rządu uchodźczego i wszystkich najważniejszych instytucji.

W latach 70. do McLeod Ganj zaczęli docierać hippisi. Niektórzy z nich, dziś często 70-latkowie, wciąż żyją w miasteczku. Jednymi z nich są Gavin z Wielkiej Brytanii, obecnie tłumacz literatury tybetańskiej (wówczas gitarzysta w zespole Vajra Band), i jego żona Jacquie, psychoterapeutka łącząca konwencjonalną psychologię z buddyzmem, która kiedyś, żeby przeżyć, piekła ciasta dla pierwszych w osadzie kawiarni i restauracji (dwóch z ich trzech synów przyszło na świat w chatce w lesie – ojciec odebrał oba porody). Gavin wspomina: „Sami byliśmy wtedy uchodźcami ze świata zachodniego establishmentu, chcieliśmy od tego uciec. A Indie były lądem wolności”. W każdą niedzielę na placu w McLeod Ganj, gdzie dziś znajduje się postój i Europie Zachodniej. Byli wśród nich zarówno turyści egzystencjalni, którzy w buddyzmie znaleźli swoje nowe duchowe centrum, jak i ci eksperymentujący – zgodnie z rozróżnieniem poczynionym przez Erica Cohena – wciąż poszukujący siebie w odległych kulturowo miejscach. Momentem przełomowym w przemianie miasta uchodźców w popularny punkt turystyczny było przyznanie XIV Dalajlamie Pokojowej Nagrody Nobla w roku 1989. Dzięki temu wydarzeniu przywódca Tybetańczyków stał się globalnie rozpoznawalnym „duchowym celebrytą”, jak to określił autor jego biografii Pico Iyer, i główną atrakcją turystyczną Dharamsali (w podobnym duchu antropolodzy pisali o Nelsonie Mandeli jako atrakcji turystycznej RPA).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się