2007 r. ukazały się dwa numery miesięcznika „Znak” zatytułowane kolejno: Kościół po zawale i Nie dać Kościołowi umrzeć. Zapaść w Kościele została wówczas wywołana sprawą abp. Stanisława Wielgusa. Był to jeden z kulminacyjnych momentów lustracji duchownych. Publikując tamte numery, ówczesna redakcja miesięcznika zapewne nie wyobrażała sobie, że polski Kościół w kolejnej dekadzie przeżyje znacznie poważniejszy kryzys. Ma on miejsce obecnie po emisji filmu Tomasza i Marka Sekielskich pt. Tylko nie mów nikomu, który ujawnił przypadki pedofilii wśród księży oraz zmowę milczenia i klerykalizm uniemożliwiające skuteczną walkę z tym zjawiskiem.
Kryzys masowy, nie środowiskowy
Ostatnich 30 lat nie było dla polskiego katolicyzmu łatwym czasem: już w pierwszej dekadzie III RP zaangażowanie polityczne księży i biskupów mocno nadszarpnęły wizerunek instytucji, która w PRL-u była znana właściwie wyłącznie z dobrej strony. Kolejne lata wolnej Polski znaczyły spory wokół modelu obecności religii w życiu publicznym, czego symbolem stały się konflikty o krzyże – i ten umieszczony przez Kazimierza Świtonia na żwirowisku w Auschwitz, i ten zawieszony nocą w Sejmie – oraz misję Radia Maryja. Szybko dołączyły do tego sprawy związane z obrazą uczuć religijnych, kontrowersje dotyczące działalności Komisji Majątkowej, problem molestowania kleryków przez abp. Juliusza Paetza czy wreszcie wspomniane już rozliczenie z przeszłością – chodzi tu nie tylko o kwestie lustracyjne, ale i o brak uczciwego rozrachunku z antysemityzmem i postawą katolików wobec Żydów w II RP i podczas hitlerowskiej okupacji.
Jeśli sprawa abp. Wielgusa doprowadziła do „zawału”, po którym jednak pacjent wrócił do formy bez konieczności poważniejszych zmian, to obecna zapaść może już wymagać od osób sprawujących kościelną władzę bardziej zdecydowanych reakcji.
Różnica między wcześniejszymi wydarzeniami a obecnym kryzysem związanym z pedofilią – oprócz poruszającego faktu, iż ofiarami były dzieci – polega na tym, że poprzednie spory angażowały z reguły tylko pewną grupę wiernych, tych najsilniej zainteresowanych sprawami publicznymi i kształtem polskiego katolicyzmu, aktualny kryzys ma zaś znacznie szerszy zasięg.
Przemawia za tym, po pierwsze, liczba wyświetleń filmu Tylko nie mów nikomu. Portal YouTube odnotował ich już ponad 20 mln. Miliony ludzi zobaczyło też wcześniej film Kler, który oprócz ukazania problemu pedofilii celnie trafiał w emocje wiernych związane z hipokryzją niektórych księży i ich finansowym uprzywilejowaniem kosztem reszty społeczeństwa. Po drugie, wrażenie robią badania przeprowadzone przez CBOS bezpośrednio po premierze dokumentu Sekielskich – pozytywnie działalność Kościoła w Polsce ocenia mniej niż połowa Polaków, 40% widzi ją zaś negatywnie. To najgorszy wynik od połowy lat 90., czyli momentu gdy triumfujący po upadku komunizmu Kościół postrzegany był jako instytucja, która chce wywierać zbyt duży wpływ na bieżącą politykę. Nie ma więc wątpliwości, że temat pedofilii wywołał w społeczeństwie prawdziwie masowy oddźwięk.