Całą wielobarwną książkę, którą napisała Maria Konwicka, nie tylko o swoim sławnym ojcu (ale o rodzinie Leniców i Konwickich, ich kotach, warszawskiej bohemie, poszukiwaniu własnej życiowej drogi), płynnie przenika motyw snu.
Sen, który jest w twórczości autora Sennika współczesnego częstym motywem, był również – jak wyjawia książka Konwickiej – tajemniczym spoiwem rodzinnym, specjalnym rodzajem komunikatora albo wyrafinowanego alfabetu, którym się w domu przy ul. Górskiego posługiwali. Pewnego dnia np. Maria spiera się z ojcem, czy istnieje świadomość poza ciałem. Ojciec – kategorycznie zaprzecza, Maria („jako mistyczka”) nie ma wątpliwości, że tak jest. Niedługo później nawiedzi ją sen, w którym jako pięciolatka topi się. Okazuje się, że to prawdziwe doświadczenie ojca – jako dziecko prawie utonął w Czarcim Błocie w Bujwidzach.
Sen i ciągłe opowiadanie o snach „organizuje” metafizykę w domu Konwickich, ale również służy w tej książce za „lep” na wątki z życia i twórczości przyjaciół – w większości wielkich artystów, którzy się przez ten dom przewinęli. Jak „sen wariata śniony nieprzytomnie”, mieszają się w pamięci narratorki przeróżne obrazy z przeszłości, ludzkie sylwetki (również ich słabości i cienie), ale za sprawą pióra autorki łączy je nierozerwalna sieć, którą naprawdę trudno rozplątać, nie zdobywając po drodze (w czasie lektury) wiary w niezwykłą metafizykę spotkań.
–
Maria Konwicka
Byli sobie raz
Wydawnictwo Znak, Kraków 2019, s. 360