Redaktor jest – w moim odczuciu – najlepszym przyjacielem autora (chociaż znam autorów, którzy by się z tą opinią nie zgodzili). Jestem w szczególnej sytuacji, ponieważ redaguję niemal wyłącznie te książki, które jednocześnie wydaję. Dlatego zapewniam autora już na początku pracy: pamiętaj, mamy wspólny cel, zależy nam, aby książka była jak najlepsza. I tylko to się liczy.
Już w czasie pierwszego czytania robię poprawki, wprowadzam uwagi, dopisuję pytania, gdy coś jest niezrozumiałe. Czasem zdarza się, że te niejasności znajdują uzasadnienie w dalszej części tekstu – wówczas wykreślam swoją wątpliwość. Pracuję oczywiście w trybie śledzenia zmian, ale poza tym mam własny system różnorakich oznaczeń, kolorów, dopisków, dlatego tekst po pierwszej redakcji jest pokreślony, pstrokaty, ze znakami zapytania. Często piszę wtedy do autora: nie przerażaj się, to tylko tak strasznie wygląda. Z chaosem, który wprowadzam w czasie pierwszej lektury, autor musi sobie poradzić samodzielnie – tekst trzeba „odgruzować”: zmiany zaakceptować lub odrzucić, ustosunkować się do komentarzy, odpowiedzieć na pytania.
Czasami usuwam znaczne partie tekstu. Autorzy miewają trudność w selekcji materiału. Wiedzą, ile pracy kosztowało ich zdobycie tej konkretnej informacji, ile wysiłku. Na szczęście ja tego nie wiem! Czytelnik też tego wiedzieć nie będzie. Mogę powiedzieć: to zbyteczne, obok tematu, nieistotne. Czasem prowadzimy z autorem negocjacje: w porządku, zostawimy tę historię, ale za to poświęcisz inną. Bywa i tak.
Po pierwszym „przewietrzeniu” – kiedy wraz z autorem wyczyścimy tekst z moich propozycji i komentarzy – w kolejnym czytaniu dodaję następne uwagi. Tym razem jest już ich mniej, ale właściwie pojawiają się na każdym etapie pracy nad tekstem, aż do chwili wysłania książki do drukarni.
W czasie drugiego czytania zaczynam się również zastanawiać nad strukturą poszczególnych rozdziałów czy części i konstrukcją całości. Konstrukcja to szkielet tekstu czy książki. Jeśli jest nieprzemyślana, nieuzasadniona lub niespójna – tekst się posypie. Można dzięki niej również wiele uratować, np. zamaskować różnego rodzaju braki, także dokumentacyjne. Dobrze skonstruowany tekst to połowa sukcesu, dlatego bardzo lubię pracować z autorem, jeszcze zanim zacznie pisać. Wtedy możemy przegadywać szkielet od samego początku.
Bywają autorzy, którzy lubią być pozostawieni w swoim procesie twórczym sami sobie. Większość jednak potrzebuje wsparcia. Niekoniecznie jest to bezpośrednia pomoc, nie chodzi o podpowiadanie gotowych rozwiązań, ale raczej o to, żeby być dla autora zawsze wtedy, kiedy ma potrzebę skonsultować z kimś swoje wątpliwości. Wiele świetnych pomysłów zrodziło się właśnie dzięki rozmowom. My zresztą zarówno w wydawnictwie Dowody na Istnienie, w księgarni Wrzenie Świata, w samej Fundacji Instytut Reportażu, jak i nawet u nas w domu nieustannie rozmawiamy o książkach. Zazwyczaj właśnie o tym, jak są napisane, kto na jaki pomysł wpadł, czy forma pomogła treści, czy wręcz przeciwnie.