fbpx
Tomas Halik, 28 marca 2017 r., źródło: flickr
Miłosz Puczydłowski kwiecień 2020

Tomáš Halík na ścieżkach wolności

Przyparty do muru, czując konieczność odpowiedzenia na surowe w swej prostocie pytanie: „kim jest Tomáš Halík?”, stwierdzam bez wahania: myślicielem wolności.

Artykuł z numeru

Duchowe  światy Olgi Tokarczuk

Duchowe  światy Olgi Tokarczuk

Przedstawianie dzieł wartościowych autorów za pomocą jednego, krótkiego sloganu bywa czymś niestosownym. Czy jest to w ogóle możliwe w przypadku twórczości Tomáša Halíka? Jego myśl pozostaje głęboko ukorzeniona w wielu glebach równocześnie. Czytelnik, śledząc Halíkowe sploty, zawędruje oczywiście na czeską ziemię przesiąkniętą wspomnieniem Jana Husa i Karela Čapka. Szybko przekona się jednak, że ma do czynienia z autorem kosmopolitą, który swobodnie czerpie z całej tradycji europejskiej. Rozplątując intelektualne korzenie praskiego myśliciela, trzeba oczywiście poszukiwać źródeł teologicznych, od tych chronologicznie i geograficznie mu najbliższych: Josefa Zvěřiny, Karla Rahnera, Karla Bartha, aż po ojców chrześcijańskiego piśmiennictwa ze św. Augustynem na czele. Sieć podskórnych wpływów i inspiracji gmatwa się jednak wraz z odkryciem, że równie ważnymi autorami dla Halíka pozostają wielcy europejscy obrazoburcy: Friedrich Nietzsche, a także (o czym w Polsce wspomina się mniej chętnie) Sigmund Freud i Carl Jung. Jakby tego było mało, długie nitki dialogicznej myśli czeskiego teologa prowadzą także na inne kontynenty. Okazuje się bowiem, że dojrzały Tomáš Halík to nie tylko uczeń Augustyna i Eckharta, ale także klasyków buddyzmu, hinduizmu czy islamu. Każde z tych rozgałęzień stawia inne pytania, rzuca Halíka w odmienne środowisko religijno-kulturowe. Opisanie twórczości wyrastającej z tak różnych inspiracji jednym słownikowym hasłem musi być oczywiście uproszczeniem i nieuchronnie zdradza subiektywne uwarunkowania nieodzowne każdemu interpretatorowi. A jednak: przyparty do muru, czując konieczność odpowiedzenia na surowe w swej prostocie pytanie: „kim jest Tomáš Halík?”, stwierdzam bez wahania: myślicielem wolności.

 

Wobec siebie

Kto, choćby w internetowym archiwum, wsłuchiwał się w niepokojący szum Radia Wolna Europa, może wyobrazić sobie, jaką barwę miał głos wolności w II poł. XX w. na wschód od Łaby.

Kto nie stroni od tytoniu, potrafi przywołać jej zapach unoszący się w ciasnych i dusznych piwiarniach starej Pragi, w prywatnych mieszkaniach dysydentów, na spotkaniach nie zawsze legalnych klubów dyskusyjnych zrzeszających rozpolitykowanych studentów. Kto lekturę historycznych świadectw pogłębi skupieniem wrażliwości i współczucia, umie być może rozpoznać blask promienia wolności, który wślizgiwał się do więziennej celi, gdzie straszliwie torturowano ks. Antonína Mandla, do pokoju, w którym kilkadziesiąt godzin bez przerwy, bezpośrednio przed śmiercią, przesłuchiwany był najwybitniejszy czeski filozof Jan Patočka.

Wydaje się jednak, że choć młody Tomáš Halík poznał bezpośrednio tamte dźwięk, zapach i blask, to wolność wydrążyła w nim swoją drogę nie poprzez słuchanie radia, palenie fajki czy oczekiwanie na świt, wraz z którym zwolniony zostanie razem z przyjacielem Martinem Paloušem (późniejszym ambasadorem Czech ONZ) z kolejnego przesłuchania w Státníej bezpečnosti. Wolność rozpoczęła swoją dialektyczną pracę w Halíku od środka. Młody imiennik prezydenta Masaryka, wychowany w zgodzie ze świeckimi wartościami przedwojennej republiki, przyszły ksiądz katolicki i laureat Nagrody Templetona, odkrył w sobie uniwersalny zew, który o wiele, wiele wcześniej poczuł także Augustyn z Hippony, zapisując: „stałem się sam dla siebie pytaniem”. Halík chętnie przylgnie do tego wyznania. Będzie się ono pojawiało w wielu jego esejach i wystąpieniach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się