Niezależnie od tego, gdzie rzuci ich los, południkiem zerowym zawsze jest zabytkowa furta domikańska, ulica Rybitwy, odziedziczone gospodarstwo czy popadający w ruinę dom matki. To tam zaczyna się i kończy każda wędrówka. Miejsca stają się nie tylko punktami na osi czasoprzestrzennej, ale przede wszystkim integralną częścią egzystencji bohaterów Myśliwskiego. To one nadają ich życiu dynamikę, a nierzadko także i sens. Piotra z Widnokręgu lub bezimiennych bohaterów Ostatniego rozdania oraz Ucha Igielnego z całą pewnością da się zrozumieć bez zajrzenia do miejsc, w których – jak można się domyślać – formuje się ich tożsamość. Symboliczny spacer ich śladami udowadnia jednak, że w prozie Myśliwskiego przestrzeń geograficzna i literacka mieszają się, tworząc świat bliski, a zarazem uniwersalny.
Dom rodzinny pisarza w Dwikozach
„Chciałem od razu coś z tym domem zrobić, kiedy ją zabierałem, sprzedać, choćby za bezcen, lub oddać na przedszkole, na dom opieki, władze by chętnie wzięły. Mógłbym nawet dołożyć do remontu, lecz matka nie chciała słyszeć. Wróci, zapewniała mnie. Podleczy się i wróci. A chociażby umrzeć, to wróci, mam ją zawieźć, bo chciałaby umrzeć we własnym domu. Tyle włożyła w niego pracy, starań i teraz sprzedać, oddać, nie. I ty się w nim urodziłeś, a byłeś jedyną moją ostoją, jedynym celem w życiu”. (Ostatnie rozdanie)
Synagoga w Sandomierzu
„Kolumna właśnie wychodziła z getta, prowadzona z dwóch stron przez wycelowane pistolety maszynowe i psy, a ona wraz z matką na wieść, że wyprowadzają Żydów na pociąg do odległej jakieś trzy kilometry stacji, pobiegły i stojąc zziajane na szczycie tych schodów, popłakiwały. Gdy czoło kolumny odeszło już spory kawałek, lecz jej końca nie było jeszcze widać, wyrwała się z niej jakaś dziewczynka i rzuciła się w ich stronę. Nie zdążyła jednak do nich dobiec, gdyż skoczył za nią pies i byłby ją zagryzł, gdyby jeden z tych pistoletów maszynowych nie oderwał go od niej. Podniósł zakrwawioną dziewczynkę i wepchnął z powrotem do kolumny. Była to Sara, jej dobra koleżanka, z którą razem chodziły do szkoły powszechnej, a nawet siedziały w jednej ławce, póki nie musiała przenieść się do getta”. (Ucho Igielne)
Ucho Igielne w Sandomierzu
„Mówiło się powszechnie Ucho Igielne, a była to zachowana niemal w pierworodnym stanie dawna furta dominikańska, stanowiąca fragment średniowiecznych murów obronnych. Rzeczywiście miała kształt igielnego ucha, u dołu węższa, rozszerzająca się ku górze, zwieńczona półokrągłym sklepieniem. Z obu stron przylegały znacznie późniejsze (…) piętrowe kamieniczki. Nasuwało to nawet myśl, że od ich naporu, gdyż były zmurszałe, to Ucho tak się ścieśniło, że przepuszczało tylko dwie szczupłe osoby lub jedną tęgą. Miało to jednak tę zaletę, że w tak wąskim przejściu nawet całkiem obcy ludzie, idąc sobie naprzeciw, czuli się w obowiązku powiedzieć przynajmniej dzień dobry lub pochwalony”. (Ucho Igielne)