W świecie wszystko, co słodkie, sąsiaduje z goryczą, co jasne – styka się z ciemnością, a zapisane dawno temu w języku prawdy, ludzkie lęki są wieczne – przypominają o tym formuliczne zwroty.
Moc tych prawd i lęków w nowej powieści pokazuje Joanna Bator na przykładzie czterech pokoleń kobiet, a tytuł, który kopiuje wspomniane przeze mnie słowa zaklęcia, ma przypominać, że sięganie po słodycz przyniesie w życiu tych kobiet różne konsekwencje.
Jak w swoich najlepszych powieściach (w Piaskowej Górze czy w Ciemno, prawie noc), autorka ustawia kobiety w mocnych pozycjach. Patrzeć można tylko z ich perspektywy albo w ogóle. Jednak protagonistki zapłacić za to mają bólem i goryczą, na które trudno znaleźć słowa w ludzkim języku sprawiedliwości. Znajduje go jednak Bator w swoim rzemiośle narracyjnym. Barbara Serce – jedna z głównych bohaterek – swój wyjątkowo trudny los określi jako daninę płaconą bogu („nieczułemu bogu gorszych dzieci” – bo Barbara Serce od noworodka jest sierotą). Nie wiadomo, kim lub czym jest ów „bóg” Barbary, ale w wyobrażeniu bohaterki domaga się wciąż nowych ofiar.
Z tej perspektywy (i kilkunastu innych) Gorzko, gorzko to fascynująca historia o rzeczach, które wydają nam się znajome, bliskie. A jednocześnie Bator idzie zawsze jakby krok lub dwa przed czytelnikiem, i to jest właśnie siła dobrej literatury
—
Joanna Bator
Gorzko, gorzko
Wydawnictwo Znak, Kraków 2020, s. 649