Filozofię prezentuje się często jako tę dziedzinę ludzkiej aktywności, która wytrwale opiera się wszechobecnym modom. Może nie uchodzi już, jak to niegdyś bywało, za domenę wiecznych i niezmiennych prawd o świecie, ale nadal chętnie widzimy w niej przestrzeń odporną na kolejne zwroty, przełomy i zmiany paradygmatów, będące dziś signum temporis niemal wszelkiej twórczości artystycznej, literackiej czy naukowej. Ten nimb ponadczasowości jest jednak coraz trudniejszą do pielęgnacji ułudą, gdyż filozofia także podlega bezwzględnym prawidłom kapitalizmu towarowego, a kalejdoskop mód kręci się w niej równie szybko jak w każdej innej sferze naszego życia. Co za tym idzie, jednym z największych wyzwań stojących przed filozoficznymi celebrytami naszych czasów jest zapewnienie sobie „życia po życiu” – przekroczenie mody, w którą ochoczo ich wpisano, i sprawienie, by ich myśl miała do przekazania coś wartościowego i aktualnego także wówczas, gdy skończy się na nią kapryśna rynkowa koniunktura.
Właśnie z tej perspektywy warto spojrzeć na Autoritratto nello studio (Autoportret w pracowni)1 , rodzaj autobiografii intelektualnej napisanej przez Giorgia Agambena, a więc jedną z tych gwiazd, które na firmamencie współczesnej filozofii kontynentalnej świecą najjaśniej. Ta niewielkich rozmiarów książeczka, wydana w 2017 r. z okazji 75. urodzin autora, ujrzała światło dzienne zaledwie rok po angielskim przekładzie ostatniej, dziewiątej części cyklu „Homo Sacer”, czyli rozpisanego na blisko 20 lat projektu filozoficznego, który przyniósł Agambenowi sławę, ale i trwale splótł go z określonymi pojęciami, nazwiskami i nurtami myślowymi. Zawartość Autoritratto… wskazuje na głęboką świadomość tych uwikłań i może uchodzić za próbę ich rewizji oraz odcięcia się od tych skojarzeń, które nazbyt mocno zaczęły pisarstwo Agambena definiować. Kto bowiem sięgnie po jego autobiografię skuszony lekturą wcześniejszych książek, tego dobór treści niechybnie zaskoczy, jak gdyby nie mniej istotne niż to, co na tych 150 stronach znajdziemy, było to, czego z rozmysłem tam nie ma.
Globalna kariera i zacisze pracowni
Po kolei jednak. Wydana w 1995 r. i fundująca wpływowy projekt Agambena rozprawa Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie nie była pierwszą, lecz ósmą książką 53-letniego wówczas autora, którego filozoficzny debiut ukazał się równo ćwierć wieku wcześniej2 . Zarazem to dopiero ona otworzyła włoskiemu filozofowi drzwi na światowe salony i wygenerowała niesłabnący do dziś popyt na jego kolejne tytuły (dotychczas ukazało się ich równo 40), stawiając Agambena w jednym szeregu z takimi bożyszczami lewicującej i politycznie zaangażowanej filozofii jak Michel Foucault, Jacques Derrida czy Slavoj Žižek. Spopularyzowała również w akademickim dyskursie kluczowe dla jego ówczesnej twórczości pojęcia: „święty człowiek”, „nagie życie”, „stan wyjątkowy” czy „obóz”. Służą one autorowi do wykazania, w jaki sposób oplatające nas sieci politycznej, ekonomicznej i religijnej władzy skutkują uprzedmiotowieniem tego, co ludzkie, zawłaszczając nasze życie i uniemożliwiając swobodne korzystanie z własnej cielesności. Na dobre i na złe wpisała wreszcie filozofię Agambena w dokonujący się wówczas w humanistyce zwrot biopolityczny, proponujący krytyczną refleksję nad tymi technologiami władzy, które przedmiotem swojego oddziaływania uczyniły procesy życiowe zarówno jednostek, jak i całych ludzkich populacji3.