Na pozór Johnson układa opowieść inaczej i konstruuje ją z czego innego. To, po pierwsze, całkiem zborna (przypomnijmy sobie „roztargnioną” narrację Syna…) historia, znacznie prostsza, prawie ascetyczna, niemal delikatna. Po drugie, rzecz pomyślana jest jako historyczna fikcja. Bohater Johnsona, Robert Grainier, jest wędrownym robotnikiem, który pracuje na przęsłach kolejowych, naprawia mosty, ścina i zrzuca gigantyczne drzewa pod budowę kolei, rozwijającej się szybko w początkach XX w. Czytelnik śledzi historię Roberta – sieroty, człowieka bez przeszłości, przewiezionego pociągiem w 1893 r. do lasów stanu Idaho, których – mimo rodzinnej tragedii, a może właśnie za jej sprawą – nigdy już nie opuści.
Przepaść między tą zgrabną nowelką a resztą twórczości Amerykanina jest jednak mniejsza, niż się wydaje. W Snach… daje znać jego upodobanie do bohaterów na życiowym zakręcie, do gawędziarstwa, peryferyjnych anegdot (znakomite są jego poboczne postaci – William Coswell Haley, który umierając, każe przynieść sobie wodę w starym bucie, i Peterson, którego postrzelił własny pies), a także – do oscylowania między oszczędnością a liryzmem, do przełamywania twardego realizmu elementem irracjonalnym i kompensującą samotność wizyjnością. W Snach o pociągach Johnson raz jeszcze przypomina, że jest najbardziej poetycki spośród amerykańskich powieściopisarzy i powieściopisarek.
Czytaj także
Wywiezione, przechowane, zapomniane
—
Denis Johnson
Sny o pociągach
tłum. Tomasz S. Gałązka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021, s. 112