fbpx
(fot. Wydawnictwo Karakter)
Maciej Topolski czerwiec 2021

Smutne tłumactwo

Książka Tadeusza Sławka Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy jest smutna. O ile w ogóle publikacja poświęcona przekładowi może powodować smutek. Dlaczego tak się dzieje?

Artykuł z numeru

Ucieczka od przebodźcowania

Czytaj także

Maciej Topolski

Nie dotykać!

Na odpowiedź naprowadzają słowa niemieckiego krytyka literackiego i teoretyka Wernera Hamachera: „Filologia walczy w wojnie domowej po stronie języka i świata przeciwko przemysłowemu fabrykowaniu języka i świata: walczy przeciwko niemocie. Musi w takim razie być wyczulona, by nie ulec obecnym w niej samej tendencjom do takiej industrializacji, z których najgroźniejszą, usypiającą bowiem czujność, jest dziennikarstwo”. Tę filologiczną wojnę prowadzi również Tadeusz Sławek, który w Na okrężnych drogach staje niejako w kontrze do tego, co ustanawia dzisiaj sposoby tworzenia i odbioru literatury w Polsce. To znaczy nadprodukcji tekstu w kulturze, w której, jak mówił w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim Przemysław Czapliński, „najpierw każdy z nas czeka, aż będzie mógł przemówić, bo gadają inni, a potem zaczyna sam mówić, nie dopuszczając do głosu innych”; nieobecność krytycznej lektury – ta została sprowadzona do streszczeń i „gwiazdek”; wreszcie promowanie głównie tego, co znane i sprzedawalne.

Trudno oczekiwać, żeby książka z gruntu filologiczna i filozoficzna pełniła funkcję komentarza do obecnej polityki wydawniczej lub odkrywała realia pracy tłumacza (wszak Sławek jest doświadczonym tłumaczem literatury anglojęzycznej, o czym wielu dowie się jedynie z jego biogramu). Jednocześnie to właśnie w tych fragmentach, w których śląski literaturoznawca wykracza poza refleksję nad pojedynczą literą, mitem Achillesa czy komentarzami tłumaczy do komentarzy tłumaczy, a więc gdy wychodzi poza filologiczny zachwyt nad „swoimi labiryntowymi szlakami”, okazuje się najciekawszy. I tak jest w przypadku proponowanej przez niego na samym początku książki polityki przekładu wspierającej różnicę i sprzeciwiającej się „językom hegemonicznym, dominującym, sam bowiem akt przekładu dobitnie wykazuje, że nie ma jednego języka i jednej artykułowanej tylko w nim, dźwięczącej tylko w jego głoskach, prawdy”. Właśnie wtedy tłumaczenie przestaje być wyłączną kwestią tłumaczy, a więc i wszystkich oddanych słowu, i staje się tym, co potencjalnie wspólne, zaczynem „wspólnej platformy porozumienia”.

Po prawdzie Na okrężnych drogach stoi paradoksem. To wyjście „poza akademickie marszruty”, podkreślanie relacji między tłumactwem a tułactwem, wyróżnianie roli tłumacza, który wykazuje się gościnnością wobec słowa, jest oddany temu, co obce, „ukazuje nasze bycie jako zaryzykowane w inność”, sprawdza się jedynie na poziomie teoretycznym. Owszem, książka Sławka nie jest wyłącznie „jego” książką – głos autora splata się z obcymi głosami (od artykułów w prasie codziennej przez teksty teoretyczne po wielkie dzieła literatury). Pod każdym innym względem publikacja literaturoznawcy pozostaje jednak esejem akademickim, który, po pierwsze, pod względem stylistycznym nie różni się od poprzednich jego publikacji (operowanie fragmentem, nastawienie na gry językowe, zwracanie uwagi na drobne zmiany znaczenia – dla porównania wystarczy sięgnąć po Śladem zwierząt. O dochodzeniu do siebie opublikowane w 2020 r.), po drugie – obiera konkretny, typowo zachodni korpus tekstów (ustalany w większej części przez teksty niemieckich, francuskich i angielskich autorów). Należy się zatem zastanowić nad deklaratywnością wywodu Sławka, wyrażaną m.in. w takich słowach: „Gdy kończę z lekce-słowa-ważeniem, daję posłuch innym głosom, a tym samym zaczynam rozumieć, co to znaczy być razem. To inne »razem« niż to, o którym śni i które praktykuje polityczna manipulacja, dla której »razem« oznacza »wśród swoich«; dlatego polityk nie lubi tych, którzy mówią do niego w obcych językach”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się