Pod dach kapliczki włożył list, było to na ostatnim etapie budowy: rok wystawienia – 2019, budowniczy i fundator – Maciej Pawelec, powód fundacji – wyraz tęsknoty za wsią, której już nie ma, i wotum dziękczynne za życie. Dołączył też opis dla kogoś w dalekiej przyszłości: w razie remontu użyć tradycyjnych materiałów i nic nie zmieniać. Ma być prosto, ludowo, wiekowo. Dodał też prośbę, w sumie najważniejszą: jeśli uschnie rosnąca obok wierzba, to w tym samym miejscu posadzić nową.
Dawniej wierzono, że w wierzbinach siedzą złe moce, dlatego świątków na nich nie wieszano. Kiedyś w Kobylnicy, wsi w powiecie garwolińskim, wierzby rosły wszędzie, ale je powycinali, bo przeszkadzały w pracy, pługi i traktory musiały je omijać. Gdy rolnicy podpalają trawy, a przy okazji spróchniałe drzewa, Maciej porównuje to do swego rodzaju egzorcyzmów, wyganiania diabła z wierzb. No bo jak inaczej wytłumaczyć, że setki lat drzewo służyło człowiekowi, a teraz popadło w taką niełaskę społeczeństwa? Budował kapliczkę, sąsiedzi przychodzili, mówili: „Będziesz musiał wyciąć – wilgoć, gałęzie”. Ale chciał żeby wyglądało tak, jakby stara, głowiasta, rosochata wyrosła przy kapliczce, a nie kapliczka przy wierzbie, jakby ta nowa kapliczka stała tu od 100 lat.
Cegły miał z odzysku, deski sosnowe z rozebranego we wsi domu, nie dodał nic nowego poza zaprawą wapienno-cementową. Nie wzorował się na okolicznych mazowieckich kapliczkach, bo nie ostały się w nich drewniane figury – wszędzie gipsowe Matki Boskie. A jemu ckniło się za krajobrazem kulturowym, który przeminął bezpowrotnie. Inspiracja przyszła prozaicznie, z internetu wyskoczył obraz: mała, biała, z niewielką wnęką i drewnianą figurką świętego. Chciał Józefa, bo przodkowie byli cieślami, a moc świętego jest wszechstronna – niech czuwa nad rodziną i dobrą śmiercią, niech w jego obecności wszyscy czują się bezpiecznie. Figurkę wyrzeźbiła pani Maria z Piotrowic. Wiele lat opiekowała się wnukami, nie miała czasu tworzyć, więc zapłacił, dał wolną rękę, zmobilizował artystycznie. No i teraz w kapliczce stoi św. Józef Rzemieślnik, ma nawet skrzyneczkę na stolarskie narzędzia.
Pozwolenie? Nikogo nie pytał o zgodę: „Zrobili z nas kraj wyznaniowy, to nawet gdyby była taka potrzeba, nikt by nie miał pretensji” – pomyślał. Fundamenty wylał na rogu swojej działki, przy błotnistej drodze biegnącej wzdłuż Wisły. Murował bez planów – tu trzeba podciąć, tam zaokrąglić. Potem przerwał, zabrakło energii, weny, zostawił projekt na kilka miesięcy i pojechał robić zdjęcia na Syberię. Wrócił z naładowanymi bateriami, wykończył, na poświęcenie przyszła cała wieś.
Czas rządzi się swoimi prawami” – duma Maciej. Trochę już odpadł tynk, trochę porosła mchem, dach ściemniał. Posiał maciejkę, żeby pachniała wieczorami, ale zarosła trawą. Posadził malwy, ale kapliczka stoi przy pastwisku, koń podchodzi i podżera. Maciek zobowiązał się, że dopóki żyje, pozwoli jej starzeć się naturalnie i żaden znicz czy plastikowy kwiat przy niej nie stanie.