Tradycyjna forma i znany temat – dorastanie w cieniu matki uzależnionej od alkoholu. Pomimo przewidywalnej fabuły i braku eksperymentów formalnych Shuggie Bain Douglasa Stuarta zachwyca czytelników na całym świecie.
Okazuje się kompletnie nieistotne, czy przed lekturą dostrzeżemy drobną adnotację autora, że powstanie tej książki zawdzięcza matce i jej osobistej walce, czy też przeczytamy historię Shuggiego jako fikcję literacką – przeżyjemy ją równie mocno, jest bowiem napisana z niezwykłym wyczuciem. Stuart potrafi umiejętnie wyważyć dramatyczne momenty i opisy zmagań z szarą codziennością w taki sposób, by ta ostatnia nie wydała nam się zbyt odległa i zbyt nierzeczywista w swoim okrucieństwie. Smutek przeraźliwie samotnego życia i ciągłe trwanie wbrew rozsądkowi przełamują drobne gesty troski. Czytelnik ma szansę empatyzować z Agnes – pełną pretensji alkoholiczką, zaniedbującą dzieci, która podejmuje walkę z nałogiem i ją przegrywa, ale bywa też w swoich zachowaniach bardzo ludzka: kochająca, pełna nadziei, naiwna i dumna. Barwna panorama robotniczego Glasgow i jego okolic tętni życiem, wypełniona po brzegi wyrazistymi postaciami.
Zasługą tłumacza Shuggiego Baina na język polski są krwiste i pełne werwy dialogi prowadzone językiem pełnym naleciałości gwarowych i wulgaryzmów. Dzięki temu wyraźniej widać, jak ważną rolę odgrywa język dla bohaterów: może być zarówno źródłem satysfakcji, jak i powodem do napiętnowania. Przeplatają go pełne liryzmu opisy miasta, które na długo zapadają w pamięć. Tak zresztą jak sam Shuggie – wychudzony, przedwcześnie dojrzały i pełen zaskakującej elegancji, który wie, że warto choć jeden raz, wbrew wszystkiemu, zatańczyć.
Czytaj także
Proza jak lustro
Douglas Stuart
tłum. Krzysztof Cieślik
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2021, s. 448