Gdy mówimy o kryzysie klimatycznym, na pierwszy plan wysuwają się kwestie związane z polityką, technologią i ekonomią. Tymczasem kryzys klimatyczny to w dużej mierze kryzys wyobraźni. A tę najlepiej kształtują literatura i sztuka. Opowiadania Dominiki Słowik zebrane w tomie Samosiejki są na to najlepszym dowodem.
W prozie autorki Zimowli katastrofa wpisana jest w tkankę rzeczywistości, ale niekoniecznie daje o sobie znać w spektakularny sposób. Nadmorska woda nie nadaje się do kąpieli, zimą przestaje sypać śnieg, kolejne dni mijają bez kropli deszczu, a trawa pod blokiem przybiera odcienie chorobliwej żółci – to wszystko dzieje się w tle. Na pierwszy plan wysuwają się natomiast relacje istot ludzkich i nie-ludzkich: jednej z bohaterek wyrasta z nosa pnącze fasoli, inna wegetuje w mieszkaniu pełnym roślin, obserwując ich najdrobniejsze ruchy. Badaczka eksploruje pozaziemską kolonię bakterii i nawiązuje relację z psem, który w niewyjaśniony sposób również znalazł się w tej przestrzeni. Mężczyzna, porządkując rzeczy po rozstaniu, zasypia wraz z kotem w kartonie pełnym swetrów byłej żony. A mała Lelka walczy ze wstrętem do dodawanej w przedszkolu do wszystkich posiłków zieleniny.
Dziwne zdarzenia rozsiane są po całym tomie niczym tytułowe samosiejki: zaskakują i wytrącają nas ze strefy komfortu. Opisane są w sposób niezwykle zmysłowy – czujemy zapach wymiocin i wilgoci, boli nas skóra, gdy jedna z bohaterek parzy się pokrzywą, wsłuchujemy się w dźwięki wydawane przez rośliny. I dzięki temu ćwiczy się nasza wyobraźnia – tak bardzo potrzebna, by pomyśleć, że już wkrótce świat nie będzie takim miejscem, jakie znaliśmy do tej pory.
–
Dominika Słowik
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021, s. 240