fbpx
(fot. z archiwum prywatnego autora)
Maciej Topolski listopad 2021

Nikt nie patrzy

Kolekcjonowanie amatorskich albumów fotograficznych pozwala mi praktykować najróżniejsze sposoby patrzenia, interpretowania, wyobrażania sobie mniej lub bardziej prawdopodobnych historii związanych z ludźmi, zwierzętami, rzeczami.

Artykuł z numeru

Oswajanie samotności

Czytaj także

Olga Szmidt

Ulga bez przyszłości

Zapach piwnicy, zawsze wilgotnej, nawet w najgorętsze dni. Zapach pełen kurzu, którego rodzaje można wymieniać bez końca: okrywający słoiki, wnikający w futro matki, brudzący dłonie. Jest to zapach zapomnianego życia – słodki, mokry i ciemny – odnajduję go w niemal każdym amatorskim albumie fotograficznym, czy to kupionym na aukcji internetowej, czy odnalezionym na targu staroci. W Kanadzie lub Belgii. W Krakowie, Rzymie, Charkowie. Jakby istniała wspólna (międzynarodowa) woń właściwa miejscom, do których trafiają rzeczy niepotrzebne, niechciane, zniszczone. Nie woń, smród.

Poza światło

„Tak jak rozwojowi muzyki cyfrowej za sprawą formatu MP3 i streamingu towarzyszył renesans płyt winylowych – pisze Nathan Jurgenson w książce Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych – tak też cyfrowa fotografia sprowokowała próby odzyskania i przedefiniowania sposobów użycia materialnych odbitek. Zdjęcia analogowe uważa się za czasochłonne, drogie i rzadkie w porównaniu z tym, jak szybkie, tanie i liczne mają być zdjęcia społecznościowe. Sama materialność odbitki – jej waga, zapach i namacalność – zyskuje nowe znaczenie w obliczu świecących ekranów”.

Fotografie społecznościowe, czyli zdjęcia cyfrowe funkcjonujące w social mediach – jak dodaje w dalszym wywodzie Jurgenson – próbują na różne sposoby odzyskać tę utraconą materialność. Nadać ulotności fotek pewien rodzaj namacalności: „pozorując ślady czasu poprzez zacieranie fragmentów obrazu, dodawanie ziarnistości i zarysowań czy sztucznego obramowania w stylu polaroida”. Zdaniem amerykańskiego badacza takie działania, polegające na nadawaniu „niby-klasycznej estetyki” cyfrowym zdjęciom, odzwierciedlają zbiorowe poszukiwanie autentyczności lub realności.

Teza Nathana Jurgensona jest frapująca przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, ukazuje kulturę współczesną – w której fotografia stanowi technologię dominującą – jako lekką, tanią i dostępną na wyciągnięcie ręki lub kilka ruchów kciuka. Po drugie, potwierdza, że zmysłowością społeczeństw zachodnich kieruje wizualność (ekrany, obrazy, światło, tekst). Po trzecie, że taki charakter kultury i dominacja wizualności w społeczeństwach zachodnich wpływają na odczuwanie świata, które ustanawiane jest przez nieautentyczność lub nierealność.

Innymi słowy: istnieje ścisły związek między wizualnością jako sprowadzonym wyłącznie do oka sposobem odczuwania świata społeczno-kulturowego a poczuciem fałszywości, nieprawdziwości, pozorności.

Mówiąc jeszcze inaczej: odczuwanie świata sprowadzone do oka – i technologii wizualnych takich jak fotografia – wyklucza wielozmysłowy kontakt ze światem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się