Wrażenia wzajemnie dopełniającej się całości nie niweluje nawet fakt, że obie publikacje ukazują życie głównej bohaterki z odmiennych perspektyw, korzystając z różnych form gatunkowych. Pierwsza z nich, Ostatnie fastrygi, jest wywiadem rzeką stanowiącym efekt spotkań, rozmów, a także – co istotniejsze – wieloletniej przyjaźni Irit Amiel i jej asystentki Agnieszki Piśkiewicz-Bornstein. Druga zaś, Amiel. Życie, to narracja biograficzna Marty Tomczok, sytuująca się na pograniczu literatury i literaturoznawstwa. Czytane w bliskim sąsiedztwie, ujawniają nieoczywiste sploty, powiązania i konteksty, które na nowo oświetlają związki biografii i twórczości autorki Osmalonych.
Rytm rozmowy Amiel i Piśkiewicz-Bornstein sprawia wrażenie nieciągłego, pulsującego, niekiedy przerywanego. Tym samym skupia czytelniczą uwagę na momentach napięć, sprzeczności i dysonansów, które określają doświadczenie pisarki mierzącej się z byciem „pomiędzy” czy też – jak pisze w jednym z wierszy – „tu i tam”. Tu, czyli w Ramat Gan, które stało się jej izraelskim domem, i jednocześnie tam – w Częstochowie, gdzie urodziła się jako Irena Librowicz. W tej podwójnej perspektywie „teraz” splata się z „wtedy”, co sprawia, że przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. „Depcze mi pani po odciskach! Ale ja odpowiem” – zapewnia swoją rozmówczynię Amiel, sygnalizując zarazem, że niektóre wywoływane przez nią wspomnienia są nadal trudne i bolesne.
Opowieści zawarte w Ostatnich fastrygach dowodzą, że czasowe i przestrzenne bycie „tu i tam” przekłada się na tożsamościowe zawiłości, z jakimi mierzy się pisarka. Z jednej strony, jako ocalała z Zagłady, nosi w sobie brzemię traumy i odczuwa motywowany poczuciem winy obowiązek świadczenia w imieniu zamordowanych. Z drugiej czuje się „saberką” (tym mianem określano Żydówkę, która urodziła się na terenie Palestyny przed powstaniem państwa Izrael w 1948 r.), która po emigracji do Izraela decyduje się na pracę w kibucu i adaptuje model życia zgodny z syjonistyczną afirmacją siły i zaradności. Nie przez przypadek też zakochuje się w chłopaku pochodzącym z rodziny, która od kilku pokoleń mieszka w ziemi Izraela. Szczególnie zajmujące w moim odczuciu są właśnie te fragmenty wywiadu, w których Amiel dzieli się swoimi doświadczeniami nowego życia w miejscu różniącym się diametralnie od rzeczywistości wschodnioeuropejskiej, w której spędziła dzieciństwo. W jej wypowiedziach słychać, z jak wielkim zaangażowaniem tworzyła ona swój nowy dom i jakie poczucie dumy z siebie przynosi jej nadal świadomość własnego wkładu w budowanie kraju.
W swojej rozmowie Amiel i Piśkiewicz-Bornstein wiele uwagi poświęcają problemowi języka, w którym również zaznacza się zasadnicza podwójność. Sama pisarka określa siebie jako „rozlataną między językami”. Na pierwszy plan wybijają się przede wszystkim dwa z nich – polski i hebrajski. Z polszczyzną łączy pisarkę silna więź emocjonalna. Jest ona dla niej łącznikiem z częstochowską przeszłością, ale też jako język pierwszy pozwala jej najpełniej wyrazić swoje przeżycia. Hebrajski stanowi zaś przypieczętowanie poczucia zadomowienia w nowym miejscu. Amiel dostrzega jednak paradoksalność swojej sytuacji jako izraelskiej pisarki piszącej po polsku, która skazuje ją na bycie wieczną emigrantką z Polski.