Leży przede mną 100. numer miesięcznika „Znak” z datą: październik 1962. To wtedy rozpoczął się II Sobór Watykański, czas wielkiej nadziei dla Kościoła. Za najważniejszy tekst tego zeszytu uważam artykuł Jerzego Turowicza W godzinie Soboru.
Mimo blisko 60 lat, jakie upłynęły od jego publikacji, co najmniej jedna myśl, sformułowana wówczas przez autora, pozostała dla środowiska „Znaku” aktualna: przywiązanie do katolicyzmu otwartego.
Takiego właśnie kształtu chrześcijaństwa pragnęli ludzie „Znaku”.
W numerze 200.–201. (luty–marzec 1971) na uwagę zasługuje list kard. Wojtyły do redakcji, mówiący o miesięczniku w perspektywie dawania świadectwa, stawiania pytań (oraz szukania na nie – i znajdowania! – odpowiedzi), wreszcie odczytywania znaków czasu. W tym kontekście szczególnie istotny wydaje się zamieszczony w tym zeszycie esej ks. Józefa Tischnera Perspektywy hermeneutyki – o potrzebie interpretacji nie tylko tekstów, ale i wiary religijnej. Bo w hermeneutyce idzie o to – powiada autor – by „odsłonić Objawienie. (…) Odsłonić je do samego końca”.
Numer 300. ukazał się w czerwcu 1979 r., tj. w miesiącu, w którym do Polski po raz pierwszy przyjechał Jan Paweł II. Redakcja uczciła to wydarzenie, podejmując refleksję nad kulturą europejską. A otwiera ten zeszyt świetny artykuł Bohdana Cywińskiego Doświadczanie Europy – esej o europejskiej tożsamości. Bo też – trzeba dopowiedzieć – namysł nad tożsamością (polską i europejską, a także szerzej: ogólnoludzką) to kolejny ważny motyw, obecny na łamach miesięcznika właściwie od początku.
W 400. numerze „Znaku” (wrzesień 1988) na pierwszy rzut oka panuje pewna przypadkowość. Mamy tu otwarcie na Ukrainę (teksty poświęcone władyce Szeptyckiemu), blok przybliżający czytelnikom twórczość Mircei Eliadego (dialog kultur i religii), a wreszcie przykład tego, jak bardzo kulturotwórcza ciągle może być myśl judeochrześcijańska (tłumaczenie poematu Josifa Brodskiego Izaak i Abraham). A zatem – mimo wspomnianego poczucia przypadkowości, jakie towarzyszyło mi przy pierwszej lekturze – także i w tym zeszycie można dostrzec idee konstytutywne dla środowiska „Znaku”, jak choćby dialog z kulturą i próba szukania w niej drogi do Boga, ale i otwartość na to, co inne.
Powrót do refleksji ściśle eklezjologicznej zapowiadał numer 500. (Przyszłość Kościoła w Polsce, styczeń 1997), a otwierały go życzenia od Jana Pawła II. Nie sposób tu wymienić wszystkich tekstów i autorów, piszących o tym, czym jest – i powinien być! – Kościół. Obok – między innymi – ważnych i wciąż aktualnych przemyśleń księży: Tischnera, Hryniewicza czy Kracika, znalazł się tam także głos ks. Marka Jędraszewskiego. Oto jedna z postawionych przez niego diagnoz: można „odnieść wrażenie, że zaczyna brakować nam języka wzajemnego porozumienia, że – odwołując się do wiersza Miłosza (…) – język Kościoła dla wielu współczesnych ludzi stał się »obcy jak język dawnej planety«”.