Przyśniła mi się – urodzona 100 lat temu – myślicielka i działaczka katolicka Anna Morawska. Rozmawialiśmy o chrześcijaństwie*.
Janusz Poniewierski: Coraz większej liczbie Polaków, zwłaszcza młodych, katolicyzm kojarzy się dziś raczej z opresyjną, totalną ideologią aniżeli z wolnością sumienia i miłością bliźniego. Jak zatem mówić o katolicyzmie / chrześcijaństwie, aby ludzie dostrzegli, że wciąż jest w nim ukryty potencjał, jaki niesie ze sobą Ewangelia?
Anna Morawska: Katolicyzm nie jest zamkniętym „wykładem”. On – przez wszystkie wieki swej historii i dziś, i jutro także – był, jest i będzie drogą do Boga. Drogą przede wszystkim. (…) Katolicyzm nie jest nigdy „cały” i zamknięty, ponieważ droga – dopóki trwa – nigdy nie jest zamknięta i „cała”.
Ładnie brzmi, w praktyce jednak tę drogę przesłania nam często instytucja, która rości sobie pretensje do bycia nieomylnym interpretatorem słowa Bożego. I ciągle marzy jej się jakiś rodzaj sojuszu z władzą, pojmowaną przezeń jak świeckie ramię Opatrzności.
[Za teologami warto pytać,] czy zwrot konstantyński, który uczynił Kościół jedną z potęg świeckich, (…) nie był tragicznym, zasadniczym rozminięciem się z misją i z duchem Ewangelii. (…) Zrozumiałe, że pytanie takie nasuwa konieczność zrewidowania, nieraz w punktach bardzo istotnych, wielu przyjętych dotąd poglądów. (…) Zdaniem [jednego z myślicieli] „można i trzeba starać się kontrolować (…) słuszność lub fałsz historycznego, doczesnego oblicza Kościoła, zestawiając je z tym, co w sposób po ludzku zrozumiały objawił Chrystus, gdy go zakładał”.
Innymi słowy, zestawiając je z „esencją chrześcijaństwa”.
[Mamy tu] ogromną amplitudę możliwości: są tendencje dopatrywania się „esencji Ewangelii” w jej uniwersalnych wartościach etycznych (…). Ale jest też drugi biegun [tej] amplitudy, ciążenie wręcz odwrotne (…). „Absolutem chrześcijaństwa” nie są, w tej perspektywie, wartości etyczne. Są one raczej pochodnymi i zarazem warunkami sprawy centralnej, niepodzielnie osobistej i jedynie istotnej, jaką jest spotkanie człowieka z Bogiem.
Tu nie musi być wcale sprzeczności… Powtórzę za Panią: „W chrześcijaństwie dialogu sprawą bardziej osobistą i mistyczną niż jurydyczną i rytualną staje się nie tylko strefa samego kontaktu człowieka z boskością, lecz także strefa etyki”.
Czytaj także
Prorokini Anna
[Dla mnie] chrześcijaństwo jest wymiarem (…) kultury, w której człowiek żyje i wybiera życie, w której podejmuje swój los istoty uwarunkowanej i śmiertelnej i usiłuje wyjść poza jego tragizm jedyną drogą powszechnie odczuwaną jako ludzka, a objawioną jako święta: drogą zgody i służby.
Chciałbym w tym kontekście zapytać o tzw. świat. Wielu ludzi Kościoła boi się go, widząc w nim domenę „księcia tego świata”, tj. rzeczywistość, w której nie ma Boga…