Kilka tygodni temu Regina Hall, amerykańska aktorka prowadząca tegoroczną galę Oscarów, pozwoliła sobie na serię seksistowskich żartów. Chwilę później obłapiała Jasona Momoę i Josha Brolina, markując rewizję osobistą. Internet się zagotował, pojawiły się komentarze, że gdyby potraktowano tak kobiety, gala byłaby skończona, że gdyby na miejscu Hall był mężczyzna, wszyscy krzyczeliby o molestowaniu seksualnym, że to, co zrobiła, było obrzydliwe i przerażające, okropne, szokujące, że to dowód na to, iż Hollywood nigdy nie traktował i nadal nie traktuje przemocy seksualnej poważnie. Cieszę się, że tyle osób uwrażliwia się na niepożądane zachowania seksualne, żarty Reginy Hall mnie nie bawią, a jednak zastanawiam się, czy przypadkiem to oburzenie nie było tak silne również dlatego, że kobieta stanęła po tej stronie, po której zwykle stoją mężczyźni.
Niedawno w „Tygodniku Powszechnym” Anna Goc opisała wieloletnią przemoc seksualną, której przez lata poddawane były studentki i doktorantki szanowanego i znanego profesora Uniwersytetu Warszawskiego. Tekst nosi tytuł Językoznawca, od specjalizacji opisanego mężczyzny. W tekście nie pojawiają się jego dane, ale po publikacji bardzo szybko ujawniono je w social mediach. Okazało się, że można mieć państwowe odznaki honorowe i piastować ważne funkcje, można być charyzmatycznym wykładowcą oraz kłaść ręce na kolanach studentek, przyciskać je do ściany, wkładać im język do ust, dotykać obcych kobiet publicznie, choćby na wykładach.
„Pytam: jak to możliwe, że tyle osób widziało, co się dzieje, i nikt nie reagował? – pisze Anna Goc. – Jedna z wykładowczyń z Wydziału Polonistyki UW odpowiada, że nikt nie sądził, iż dochodzi do czegoś więcej: czyli do przemocy seksualnej. – Wszyscy wiedzieli, że profesor »ma lepkie rączki«, lubi otaczać się kobietami. Ale nikt nie podejrzewał, że jest drapieżcą seksualnym, bo wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami – mówi”.
Wszyscy wiedzieli, że profesor ma lepkie rączki. To straszne słowa, chyba najstraszniejsze w całym tym dojmującym tekście.
„Jak wszyscy wiedzieli, to po co zgłaszały się na jego seminaria?” – zapytał ktoś w internecie.
W domyśle w tym pytaniu jest sugestia, z którą wiele kobiet mierzy się na co dzień: widocznie tak naprawdę im to wszystko nie przeszkadzało.
Według raportu o przemocy seksualnej przygotowanego przez fundację STER różnych form molestowania doświadcza ponad 87% kobiet w Polsce. Z tego samego raportu wynika, że 37% kobiet uczestniczyło w aktywności seksualnej wbrew swojej woli, 23% doświadczyło próby gwałtu, a 22% gwałtu. Oficjalne, np. policyjne, statystyki, są niższe, bo wiele osób nie zawiadamia o przemocy seksualnej – zgłasza się mniej niż jedną trzecią gwałtów.
Między innymi dlatego, że sprawców się rozumie, rozgrzesza, daje im przyzwolenie na „lepkie rączki”, jakby to było natręctwo w rodzaju obgryzania paznokci, a ofiary przemocy seksualnej się wiktymizuje. Widać to wyraźnie, kiedy się prześledzi nie tylko badania, ale i wyroki sądów, orzecznictwo dotyczące gwałtów.