Pamiętam numer miesięcznika „Znak” sprzed ośmiu lat. Nosił tytuł Nazywaj rzeczy po imieniu i ukazał się w czasie, gdy nieantropocentryczna perspektywa i sprawczość rzeczy były domeną niemalże wyłącznie akademickich badań. Tamto wydanie miesięcznika spotkało się z ogromnym zainteresowaniem. Dla wielu czytelniczek i czytelników stało się inspiracją do zadania sobie pytania o otaczające nas rzeczy i ich własne, niezależne od człowieka życie. A właściwie – „życie”, bo przecież tajemnica rzeczy wyraża się również w ich odrębnym statusie ontologicznym, innej niż ludzka formie istnienia i oddziaływania.
Dziś ten temat podejmujemy w innym kontekście. Po raz pierwszy od dawna w samym centrum naszych codziennych doświadczeń znów stanęły doświadczenie wojny i niepokojące pytanie: w jaki sposób zmienia ona codzienność? Nie tylko przypomina ono o kruchości naszego ludzkiego życia, ale także konfrontuje z tym, co jest dla nas ważne, co konstytuuje naszą tożsamość, co w obliczu wojny chcemy za wszelką cenę ocalić.
Kwestia rzeczy powraca w miesięczniku „Znak” na wiele sposobów nie tylko w Temacie Miesiąca. Znakomity artykuł Karoliny Sulej otwierający dział Ludzie–Książki– Zdarzenia stawia nas wobec problemu, jak rzeczy, a ściślej ubrania, budują nasze tożsamość, poczucie godności i społeczne role. Autorka, odwołując się do klasycznych już dziś prac na temat roli ubrań w obozach przymusowej pracy i obozach Zagłady, stawia nas wobec pytań o modus ludzkiego życia – o przywracanie albo odzieranie z człowieczeństwa. Te odwołania pełnią dziś funkcję analogii i pozwalają z większą empatią spojrzeć na los uchodźców. Dostrzec ich potrzeby i strategie ocalania własnej tożsamości w zderzeniu z doświadczeniem nagłego zerwania z tym, co dotychczas tworzyło ich codzienność.
Rzeczy to nie tylko przedmioty, ale również to, czego nie można przenieść i często ochronić: budowle, zabytki, przyroda, krajobraz. Wiele osób, które stało się uchodźcami, mówi o tęsknocie i braku tego, czego nie można zabrać ze sobą: za ulicą, krajobrazem, roślinnością, a nawet kolorem nieba i trawy. O podobnym doświadczeniu opowiada również Joseph Mitchell, bohater wciągającej opowieści zamykającej Temat Miesiąca. Trwający 30 lat kryzys pisarski legendarnego redaktora „New Yorkera” był po części związany ze zniknięciem świata, w jakim żyli bohaterowie jego opowieści. Mitchell przez dziesięciolecia opisywał Nowy Jork, który znikał na jego oczach. Nostalgię utraty wyrażał poprzez swoich bohaterów, którzy uparcie naprawiali stare meble lub splatali sieci, ubolewając, że na lunch do ich lokalu zamiast rybaków coraz częściej wpadają maklerzy.