Niewysoki, ledwie 16 cm, szklany wazonik mignął mi kilka dni temu w witrynie lumpeksu przy pl. Narutowicza na warszawskiej Starej Ochocie. Poza odzieżą sklep oferuje akcesoria do domu i kilka rzędów książek, głównie romansów. Przyznaję: nie potrafię szperać na wieszakach z ubraniami, ale do dizajnu mam oko i zawsze liczę na to, że wśród brzydkiej chińszczyzny i nieciekawego niemieckiego fajansu wypatrzę skarb. No i stało się! Czerwone szkło i ten charakterystyczny wywinięty kołnierz. Wazon zwany „osiołkiem” projektu Czesława Zubera (bywa, że ciągle jeszcze przypisywany innemu wybitnemu projektantowi szkła Zbigniewowi Horbowemu, bo utarło się, że jak szkło kolorowe, to na pewno Horbowy). Klasyk z 1968 r., produkowany w Hucie Szkła Gospodarczego „Sudety” w Szczytnej Śląskiej. Szkło sodowe, barwione w masie, wersji kolorystycznych jest od groma, wystarczy wrzucić „osiołka” do wyszukiwarki internetowej, a wyskoczy tęcza barw. Wazon produkowany niby seryjnie, ale ponieważ tak naprawdę każdy był ręcznie formowany przez hutnika, to nie ma dwóch identycznych.
fot. dzięki uprzejmości patyna.pl
Wypadałoby kupić, ale cena 500 zł to już niespecjalnie lumpeksowa okazja. Właściciel ponoć nie chce negocjować, dobrze wie, co sprzedaje. W dużym domu aukcyjnym „osiołek” Zubera poszedłby już za dwa razy tyle, więc nawet nie próbuję się targować. Zostaje nadzieja, że gdzieś trafi się bardziej okazyjnie. Jeszcze trzy lata temu w antykwariacie na starówce w Olsztynie, wśród szacownych poniemieckich sreber i luster w rzeźbionych ramach, wypatrzyłam wazon optyczny Jana Sylwestra Drosta z lat 60. XX w. za 180 zł, podczas gdy już wówczas za ten model płacono 10 razy więcej! Właścicielka antykwariatu była przekonana, że to szkło art déco, nie wiedziała jednak, że prasowane w formie szkło Eryki i Jana Sylwestra Drostów produkowane przez Hutę Szkła Gospodarczego „Ząbkowice” to już prawdziwe kolekcjonerskie rarytasy.
fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl
À propos art déco, to tego samego lata powstrzymałam się od zakupu kolejnego wazonu Michała Titkowa z Huty Szkła „Niemen”, choć na giełdzie staroci w Jeleniej Górze kosztował jedyne 60 zł. Wytłumaczyłam sobie, że już taki mam, co z tego, że w innym kolorze. Kilka tygodni później w eleganckim antykwariacie przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi ten sam wazon widziałam z ceną 350 zł, lecz niedługo potem w graciarni w Bydgoszczy kupiłam go za 5% tej ceny! Jak widać, sam do mnie przyszedł. Taki fuks. Choć żaden w porównaniu z tym mojej przyjaciółki, która dekadę wcześniej z niemal każdej wyprawy na starocie w Jeleniej Górze wracała z pięknym wazonem za parę złotych. Urzeczona jedynie urodą formy i magią kolorowego szkła, nieświadomie zgromadziła fantastyczny zbiór prasówek Drostów, w tym najsłynniejszy wazon z zestawu o kosmicznej nazwie „Asteroid”, w dodatku w ciemnozielonym kolorze. Nigdy wcześniej, i jak dotąd nigdy więcej, takiego nie widziałam, słowem: unikat. „Asteroid” o powierzchni pokrytej jakby kroplami rosy to ikona polskiego szkła.