Codzienność jest paradoksalna, bo natrętnie obecna i równocześnie niezauważalna. Kiedy ją wynaleziono? Kiedy nadano jej wartość? Jak „uprawiało się” ją kiedyś, jak się to robi dzisiaj? Wody tej rzeki, powiada Roch Sulima, rozlewają się szeroko.
To kategoria zmienna historycznie, a jej interpretacje można rozwijać wielokierunkowo. Stąd obrazy powidokowe, serie przybliżeń tego, co umyka oglądowi, kiedy człowiek inercyjnie zapuszcza się w gęstwinę dnia albo kiedy zaczyna – przyszła przecież moda na codzienność – na ślepo odgrywać jej medialne obrazy i urzeczywistniać poradnikowe prawdy. Lejtmotywem rozważań stają się dla Sulimy zjawiska ulepione z nieciągłości i generujące nadwyżki sensu, fakty i artefakty anarchizujące systemy formalne. Okazuje się, że codzienne / powszednie / banalne może mieć potencjalność narzędzia krytyki kultury. Przyglądamy się więc śmieciom, smartom (czyli sprytnym samoróbkom), biedazakupom robionym na stadionie-bazarze, zdewastowanym cmentarzom, wsłuchujemy w przekleństwa zasłyszane podczas ulicznych demonstracji. W pole analiz trafiają również wypowiedzi o codzienności. Sulima zajmuje się jej obrazami utrwalonymi w mowie potocznej (co i jak ludzie gadają o swoim w świątek i piątek), w języku literackim (problem estetyzacji epistemologicznej), wreszcie – w naukowym opisie (zobowiązania wobec modeli dyscyplinarnych). Całość spina pytanie o paradygmat wyznaczający ramy badań nad codziennością. Powidoki codzienności to gęste pisanie (thick description), autorefleksyjne, uważnie przyglądające się sobie w trosce o to, by partykularyzmy brane pod analityczne światło mogły się mienić znaczeniami.
Roch Sulima Powidoki codzienności. Obyczajowość Polaków na progu XXI wieku Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2022, s. 528