7 maja na warszawskich Powązkach pożegnaliśmy Wiesława Chrzanowskiego, pierwszego marszałka Sejmu III Rzeczypospolitej wyłonionego w wyborach całkowicie demokratycznych, ministra sprawiedliwości w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, założyciela i pierwszego prezesa Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.
Arcybiskup warszawski kard. Kazimierz Nycz w kazaniu wygłoszonym w trakcie mszy pogrzebowej mówił o Wiesławie Chrzanowskim jako człowieku środka w polskim Kościele, starającym się łączyć ludzi, którzy znaleźli się w różnych, często bardzo od siebie oddalonych, nurtach współczesnego polskiego katolicyzmu. Zwracał też uwagę na jego skromność i chrześcijańską pokorę, z jaką przyjmował Order św. Grzegorza Wielkiego.
Prezydent Bronisław Komorowski żegnał Wiesława Chrzanowskiego jako ostatniego wielkiego narodowca i człowieka Solidarności, który uosabiał związek tego wielkiego ruchu z tradycją II Rzeczypospolitej.
W opiniotwórczych dziennikach i tygodnikach pojawiły się teksty poświęcone Zmarłemu, zwracające uwagę na jego zasługi i osobiste przymioty. Pewnym dysonansem był tekst Rafała Kalukina w „Newsweeku”, przeciwstawiający piękną moralnie sylwetkę Chrzanowskiego – niepięknej endeckiej ideologii, jaką miał reprezentować.
Do Wiesława Chrzanowskiego mam bardzo osobisty stosunek. Poznałem go w listopadzie 1978 r. w lubelskim klasztorze dominikańskim, na sesji Katolicyzm, patriotyzm, nacjonalizm, zorganizowanej przez o. Ludwika Wiśniewskiego. Z perspektywy czasu nie mam wątpliwości, iż Wiesław Chrzanowski – obok Ludwika Wiśniewskiego i Tadeusza Mazowieckiego – był człowiekiem, który w największym stopniu wpłynął na moje życiowe wybory, zwłaszcza dotyczące spraw publicznych.
Stał się on politycznym mentorem środowiska Ruchu Młodej Polski (RMP) i przyjacielem wielu z nas. Rolę tę zachował do końca istnienia RMP, czyli do 1989 r. W tym przełomowym roku politycznie oddaliłem się od mojego Mistrza. Inaczej ocenialiśmy Okrągły Stół, wybory z 4 czerwca, strategię rządu Tadeusza Mazowieckiego. Nie wziąłem udziału w politycznej inicjatywie, z którą wiązał wielkie nadzieje: utworzeniu Zjednoczenia Chrześcijańsko- Narodowego. Łącząca nas więź rozluźniła się, ale nie została przerwana. Po paru latach znowu zaczęła się zacieśniać. Do końca życia obdarzał mnie przyjaźnią. Zawsze, gdy bywałem w Warszawie, starałem się odwiedzać go w mieszkaniu na Solcu. Ostatni raz spotkaliśmy się na cztery dni przed jego śmiercią. W przeddzień jego odejścia rozmawialiśmy przez telefon. Znałem jego poglądy, oceny ludzi i problemów Polski oraz Europy.
Dodaje mi to śmiałości, aby podjąć próbę naszkicowania odpowiedzi na pytanie o ślad, jaki pozostawił on w historii Polski.
Wiesław Chrzanowski wywodził się z obozu narodowego i za jego pośrednictwem – poprzez Narodową Organizację Wojskową – znalazł się w szeregach Armii Krajowej. W Romanie Dmowskim widział mistrza szkoły politycznego myślenia. W pełni doceniał wkład Narodowej Demokracji w odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 r. Jednak już bezpośrednio po wojnie uważał, że układ ruchów politycznych II Rzeczypospolitej wypełnił swe zadanie. Tę opinię słyszałem z jego ust wielokrotnie. Chrzanowski uważał, że endecja, ruch ludowy i nurt niepodległościowego socjalizmu spełniły swe historyczne funkcje, przyczyniając się do ukształtowania się nowoczesnego narodu, obejmującego wiejskie i miejskie warstwy ludowe.