W połowie 1963 r., dokładnie: w 23. numerze z 9 czerwca, w stopce redakcyjnej nastąpiła zmiana – Kozłowski został wpisany jako zastępca redaktora naczelnego. Ta funkcja będzie go definiować przez następne ćwierć wieku.
„Gdy myślę o wymarzonym miejscu pracy, lepszego od lokalu przy Wiślnej 12 nie potrafię sobie wyobrazić. Być zastępcą Jerzego Turowicza… Niezasłużone, wielkie szczęście” – mówił po latach Kozłowski.
Zaufanie naczelnego do młodszego kolegi przejawiło się także tym, że właśnie jemu przekazał redagowanie „Obrazu Tygodnia”. Była to dość specyficzna rubryka, zawierająca informacje z kraju i ze świata w postaci krótkich notek.
Dziś, w czasach mediów elektronicznych i serwisów nadających przez całą dobę, trudno zrozumieć znaczenie tej niewielkiej rubryki informującej o najważniejszych wydarzeniach w świecie. Wówczas jednak władze kontrolowały dostęp do informacji – miały przecież monopol. Cenzura i propaganda zniekształcały obraz rzeczywistości. Wyjątkiem był „Tygodnik Powszechny” – pismo to nie mogło pisać wszystkiego, ale mogło nie kłamać. I tu otwierało się pole do popisu i gry między redakcją a inteligentnymi czytelnikami z jednej strony i cenzurą – z drugiej.
Uważny czytelnik „Trybuny Ludu”
„Obraz Tygodnia” był pomysłem na podawanie informacji rzetelnych i bez komentarza, ale tak ułożonych, że inteligentni czytelnicy sami potrafili wyrobić sobie zdanie. Krótka informacja o tym, że w roku 1963 Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk wyda 308 mln zł, natomiast jego dochody szacowane są na raptem 2,5 mln zł – dawała czytelnikom do zrozumienia, że podatnicy utrzymują za ciężkie pieniądze pasożytniczą instytucję, która kontroluje ich dostęp do informacji i rozrywki.
Kozłowski przejął rubrykę „Obraz Tygodnia” ostatecznie na niemal trzy dekady. Stała się ona jego wizytówką i znakiem firmowym pisma. Pracował nad nią głównie w soboty i niedziele. Po latach powiedział, że diabli wzięli jego weekendy przez 30 lat.
Większość notek w rubryce informowała o wydarzeniach publicznych, wyborach, wojnach, rozmowach pokojowych, zamachach stanu, anomaliach pogodowych, wydarzeniach kulturalnych, zjawiskach społecznych i ciekawostkach naukowych. Całość dawała jednak rzetelny obraz minionego tygodnia – w kraju gdzie dominowała cenzura i propaganda, było to bardzo ważne.
Jak zdobywał informacje, skoro były one towarem reglamentowanym? Co ciekawe, jak sam później opowiadał, głównym źródłem informacji była „Trybuna Ludu” – organ prasowy PZPR.