Czego Pan szuka w literaturze?
Interesującej opowieści. I nagłego wytrącenia z równowagi. Momentów, w których się okazuje, że narracja zostaje rozsadzona, robi zwrot lub nieoczekiwanie się domyka w poukładaną kompozycję – czyjeś zmyślone życie przyprawia wtedy o grozę. Już się nie wydaje takie zmyślone. Strach – i jednocześnie pokusa – obejrzeć się za siebie. To wytrącenie z równowagi przydarza się dzięki opisowi, zdaniu, kwestii dialogu, jakiemuś zdarzeniu albo za sprawą samego języka; najlepiej, gdy jest przygotowane przez opowieść. No więc szukam opowieści, których autorki i autorzy, z rozmysłem lub nie, na przemian tworzą i rozbijają ład.
W jaki sposób Pan pracuje?
Długo chodzę – dosłownie, bo ruch mi w tym pomaga – z pomysłem na postać, której coś się przytrafia, i szukam pomysłu na narrację. Robię notatki, w głowie i zeszycie, a gdy nagromadzę tego wystarczająco dużo, by z tej mieszanki wystrzeliło pierwsze zdanie (choć niekoniecznie otwierające tekst), siadam przed komputerem. Pracuję na starym laptopie bez dostępu do internetu. Piszę powoli, sporo poprawiam w trakcie i wracam do już napisanych fragmentów – niekiedy muszę się uwolnić od tego przymusu, żeby być w stanie ruszyć dalej. Często w połowie historii przytrafia mi się blokada. Muszę wtedy przemyśleć całość, niekiedy sporo przepisać. Łatwo się rozpraszam, potrzebuję spokoju, ale zdarza mi się włączyć muzykę – najlepiej bez wokalu, minimalistyczne melodie, powtarzające się w kółko kilka dźwięków: gitary, perkusja, elektronika.
Co najchętniej Pan czyta?
Ostatnie dwa-trzy lata: kanadyjski numer „Literatury na Świecie”, są tam rzeczy wybitne, jak Rękawiczki trumniarza i Ziemia, do której należymy Michaela Wintera czy Poparzeniec na teksaskiej werandzie Marka Anthony’ego Jarmana. Co jakiś czas wracam do Denisa Johnsona. Syn Jezusa, którego czytałem już kilka razy, i niedawno wydana Szczodrość syreny to wspaniałe książki. Lucia Berlin i jej Instrukcja dla pań sprzątających daje mi dziwne wytchnienie – ludzie w jej historiach są dla siebie dobrzy w niewymuszony, naturalny sposób, a zdania, którymi operuje, to koncentraty. Morszczyn George’a Saundersa (ze zbioru Sielanki) nie chce mi wyjść z głowy – znakomity tekst o tym, co się przytrafia po życiu i zamiast życia. I last but not least powieść graficzną Chrisa Ware’a Jimmy Corrigan. The Smartest Kid on Earth – narracyjne arcydzieło. Niewiarygodne rzeczy autor wyprawia w pozornie prostych kadrach. Wychodzi na to, że coraz chętniej czytam to samo wielokrotnie, i że z jednym wyjątkiem są to opowiadania. Kiedy skończę prace nad własnym zbiorem, wrócę do Podziemi i Libry Dona DeLillo.
Czytaj także
Przeprawa
Jaką funkcję może współcześnie spełniać / spełnia literatura?
Nie mam pojęcia. Chciałbym wiedzieć.
Publikowane opowiadanie pochodzi z książki Idzie tu wielki chłopak, która ukaże się wiosną w wydawnictwie Czarne.