Do jakiego udałbyś się specjalisty, jeśli miałbyś przejść operację mózgu? Czy wybierzesz kogoś o wyglądzie rzeźnika czy raczej o aparycji chirurga? Z logiki „ryzykowania własną skórą” wynika, że powinieneś zdecydować się na osobę, która – posiadając odpowiednie uprawnienia – nie zgadza się jednak z wyobrażeniem lekarza, a już zwłaszcza w jego hollywoodzkim wydaniu.
Zastosowanie tego rozumowania pozwala także w tajemniczy sposób znaleźć odpowiedź w tak kluczowych zagadnieniach, jak: 1) różnica między racjonalnością a racjonalizacją; 2) różnica między prawdziwą cnotą a jej udawaniem; 3) natura honoru i poświęcenia; 4) religia i jej zewnętrzne przejawy (np. dlaczego papież jest funkcjonalnie ateistą); 5) uzasadnienie nierówności ekonomicznych, które nie wynikają ze sztucznego wywierania nacisku na gospodarkę (tzw. pogoń za rentą); 6) dlaczego nigdy nie należy się dzielić z ludźmi swoimi prognozami na przyszłość (lecz jedynie pokazywać to, co już osiągnęliśmy); a nawet 7) jak i od kogo kupić następny samochód.
Co to znaczy „ryzykować własną skórą” (skin in the game)? Często myli się ten zwrot z jednostronną motywacją: jeśli obiecasz pracownikowi premię, to będzie on ciężej pracował. Jednak to powiedzenie charakteryzuje się symetrią, równoważy zachętę i czynniki zniechęcające. Ludzie powinni ponieść karę, jeśli coś, za co są odpowiedzialni, pójdzie źle i zaszkodzą innym. Ten, kto chce mieć udział w zyskach, musi również dzielić część ryzyka.
Uważam, że jest jeszcze ważniejszy aspekt ryzykowania własną skórą: przesiewający i, tym samym, ułatwiający ewolucję. Branie rzeczy „na własne ryzyko” – jako filtr – stanowi centralny filar organicznego funkcjonowania systemów, zarówno społecznych, jak i przyrodniczych. Jeśli ważne decyzje nie byłyby podejmowane przez ludzi, którzy płacą za ich konsekwencje, światu groziłaby całkowita systemowa zapaść. A jeśli zastanawiamy się, dlaczego trwa obecnie bunt przeciwko pewnej klasie zadowolonych z siebie „ekspertów”, płacenie własną skórą daje jasną odpowiedź: opinia publiczna wyczuła, że niektórzy „wykształceni”, lecz powierzchowni eksperci nie podejmują ryzyka i nigdy nie będą się uczyć na własnych błędach, ani indywidualnie, ani, co gorsza, kolektywnie.
Czy zastanawialiście się, dlaczego na autostradach spotyka się zaskakująco mało nieokiełznanych kierowców, którzy jednym prostym manewrem mogliby zabić dziesiątki ludzi? Cóż, oni też by się pozabijali, a najniebezpieczniejsi z nich już nie żyją (lub mają odebrane prawo jazdy). Ruch na szybkiej drodze działa w sposób ograniczony przez zasadę ryzykowania własną skórą, która funkcjonuje jak filtr. Zasada ta stanowi narzędzie społecznej kontroli ryzyka i jest zakorzeniona w ekologii podziału odpowiedzialności zarówno w systemach ludzkich, jak i biologicznych. Kapitan, który zatonie ze statkiem, nie będzie już miał statku. Źli piloci lądują na dnie Oceanu Atlantyckiego. Ślepi na ryzyko traderzy zostają taksówkarzami lub instruktorami surfingu (o ile w grę wchodziły ich własne pieniądze).