Przychodzę do Pana z pytaniem, co to właściwie znaczy żyć razem długo i szczęśliwie. W bajkach i komediach romantycznych wszystko kończy się na tym krótkim stwierdzeniu. Nie jest nam dane zobaczyć, jak to w praktyce funkcjonuje.
Może to lepiej, bo wtedy przestraszylibyśmy się, jak wiele pracy i wysiłku wymaga dobry, żywy i zdrowy związek dwojga ludzi, i wzięlibyśmy nogi za pas. A poważniej mówiąc, może rzeczywiście to pomogłoby nam przestać karmić się uproszczonymi i infantylnymi wizjami miłości, które w najlepszym razie zatrzymują się na romantycznych początkach.
Zacznijmy więc od tego początku. Czym w psychologii jest właściwie miłość?
Definicji miłości może być niezwykle dużo, w zależności od rodzaju szkiełka i oka, które przykładamy. Nie tylko psychologia ma problem z dokładnym określeniem istoty miłości, również w codziennym życiu trudno nam czasami opisać, czym ona jest. Jedni mówią, że to motyle w brzuchu, inni – że erotyczne przyciąganie, jeszcze inni – że to „życiowa powinność między kobietą a mężczyzną”, a jeszcze inni, że zaangażowanie i wspólna historia życia.
To, jak rozumiemy miłość, zmieniało się na przestrzeni wieków.
Sto lat temu miłość była wtedy, kiedy on ją utrzymywał, a ona rodziła mu dzieci. Ludzie, którzy doświadczyli traumy Holokaustu czy przeżyli II wojnę światową, w swych pamiętnikach często zaznaczali, że miłość jest wtedy, gdy ma się dom – choćby to było tylko jedno pomieszczenie – kiedy jest tam ciepło, ma się co jeść i mieszka się z człowiekiem, który daje nam bezpieczeństwo albo nas nie zabije.
Odmienne są definicje miłości w różnych kulturach. Wschodnie, nastawione na kolektywizm, rozumieją miłość jako tworzenie wspólnoty bliskich ludzi, działanie na ich rzecz. Zachodnie, nastawione na indywidualizm, często uznają, że miłość jest wtedy, gdy ja jestem szczęśliwy, spełniony, rozwijam się, wzrastam, ktoś mnie upiększa, podnosi. Możemy też patrzeć na miłość jako pewien proces neurofizjologiczny, związany z taką, a nie inną biochemią mózgu.
Bogdan Wojciszke w Psychologii miłości pisze, że składa się ona z trzech elementów: namiętności, intymności i zobowiązania. Który z nich jest najistotniejszy?
Nie ma jednego najważniejszego. W trakcie życia, roku, miesiąca, czasami nawet tygodnia zmieniają się nasza optyka, potrzeby, cele. Bardzo młode osoby powiedzą pewnie, że namiętność jest najważniejsza. To konstelacja silnych emocji, często towarzyszy jej pobudzenie fizjologiczne. Pocą się nam ręce, szybciej bije serce, przyspiesza oddech, zmienia się głos. W filmach romantycznych, o których przed chwilą wspomnieliśmy, widać głównie namiętność. To wszystko jest bardzo widowiskowe i wdzięczne do przedstawienia na ekranie. Namiętność ludzi zachwyca, co pokazał chociażby ogromny sukces filmu Titanic, jednak w realnym życiu szybko rośnie, ale i szybko opada. W kinie ciężko oddać inne, mniej widowiskowe elementy miłości, takie jak intymność, bliskość emocjonalna, zaangażowanie.