fbpx
fot. Henryk Poddębski / domena publiczna
fot. Henryk Poddębski / domena publiczna
Marcin Jarząbek październik 2023

Drugi oddech ludowej historii Polski

Ambiwalentne przyjęcie „zwrotu ludowego” przez zawodowych historyków nie wynikało z ich rzekomego prawicowego przechyłu. Wielu badaczy argumentowało, że historia ludu to nie tylko – jak się ją prezentuje – historia oporu, wyzysku i przemocy, ale także historia ludowej sprawczości.

Artykuł z numeru

Kościół bez patriarchatu

Czytaj także

Dezydery Barłowski

Pańszczyźniane kontinuum przemocy

z Adamem Leszczyńskim rozmawia Andrzej Brzeziecki

Przemoc po polsku

Wbrew pozorom wcale nie tak łatwo – wyłączając tematykę II wojny światowej, Zagłady i PRL-u – o gorącą publiczną dyskusję na temat historii Polski, która antagonizowałaby, rozbudzała emocje i poruszała pióra, szczególnie zawodowych historyków i historyczek. Wybrzmiały już dawno echa XIX-wiecznego sporu o przyczyny upadku przedrozbiorowej Rzeczypospolitej; nikt prawie nie pamięta międzywojennej polemiki z Sienkiewiczowską wersją powstania Chmielnickiego, którą zainicjował Olgierd Górka. Podobny los spotkał powojenne rozważania o szansach powstania listopadowego i o postawach Polaków wobec zaborców, w których tyleż o Królestwo Polskie czy Galicję w XIX w., chodziło przecież o Polskę II poł. XX w., w jakiej żyli ich autorzy i czytelnicy.

Ostatnia znana mi polemiczna dyskusja wywołana przez książkę Przemysława Urbańczyka Mieszko Pierwszy tajemniczy (2012), dotycząca pochodzenia, okoliczności chrztu i powstania państwa pierwszego Piasta, nie wyszła właściwie poza środowisko mediewistów. Z kolei mierzenie się z tezami o istnieniu Wielkiej Lechii, choć daleko wychodzące poza mury akademii, ma raczej charakter polemiki z członkami sekty (lub – jak kto woli – z antyszczepionkowcami) – i jednych, i drugich trudno racjonalnymi argumentami przekonać do zmiany stanowiska.

Tym ciekawsza jest żywa debata o ludowej historii Polski, którą możemy śledzić od kilku lat. Po wydawniczym sukcesie Ludowej historii Polski Adama Leszczyńskiego, Bękartów pańszczyzny Michała Rauszera (obie 2020) oraz Chamstwa (2021) Kacpra Pobłockiego rozwiązał się worek z recenzjami, polemikami, debatami, wywiadami i książkami. Historia ludowa jest modna. Pojęcie jeszcze parę lat temu nieznane nikomu poza czytelnikami Ludowej historii Stanów Zjednoczonych od roku 1492 do dziś Howarda Zinna (1980, wyd. polskie 2016) i innych prac z nurtu people’s history weszło szturmem do naszego dyskursu – czasem jako sztandar, czasem jako bête noire lub chłopiec do bicia. Krakowski historyk Andrzej Chwalba w napisanej wspólnie z Wojciechem Harpulą książce Pan i cham. A nam, prostym, zewsząd nędza (2022) trochę prowokacyjnie, choć trafnie, porównał tę modę na ludowość do innej sprzed trzech dekad, o zgoła odmiennym zwrocie: do mody na szlacheckość, herby, sygnety i dworki. Po tamtej zostało nam – jak pisze – wiele książek i albumów o arystokracji oraz „gargamele” z kolumienkami. W odróżnieniu od niej – dodam już od siebie – moda na ludowość ma potencjał wywołania zasadniczej zmiany myślenia o przeszłości Polski, o tym, jak chcemy o niej mówić i kto ma to robić. Być może ta dyskusja jest tak gorąca właśnie dlatego, że stanowi wstęp do czegoś na kształt czeskiego sporu o sens dziejów (spor o smysl českých dějin), czyli trwającego kilkadziesiąt lat XIX i XX w. sporu o wizję czeskości i czeskiej historii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się