Myślę, że jestem szczęściarą, bo mój tata to mężczyzna, który potrafi i przytulić, i się rozpłakać. Dzięki temu już jako mała dziewczynka nie zbudowałam sobie aż tak tradycyjnego obrazu męskości, która miałaby być pozbawiona emocji. Płaczący ojciec jest dziś częstszym i bardziej akceptowanym widokiem?
Zdecydowanie tak, choć nie jest to jeszcze powszechne zjawisko. Współcześnie mężczyźni odkrywają szeroko pojętą wrażliwość, czyli czułość, zdolność do opiekowania się samymi sobą i innymi ludźmi, wyrażania całego spektrum emocji. Ta strefa u bardzo wielu z nich jest zablokowana. Wiąże się to ze stylem wychowania chłopców praktykowanym od pokoleń, czyli przekazami transgeneracyjnymi i utrwalonymi przekonaniami na temat męskości.
Współczesny odkrywający swą wrażliwość mężczyzna byłby tym, który jest świadomy schematów wyniesionych z domu i nie chce realizować wzorca ojca nieobecnego, pozbawionego emocji?
Współczesny mężczyzna jest przede wszystkim człowiekiem. Na podstawie moich doświadczeń terapeutycznych mogę powiedzieć, że wspomniana próba odblokowania swojej wrażliwości to tak naprawdę dążenie do tego, żeby móc funkcjonować w pełni swojego człowieczeństwa.
Natomiast męskość – jako twór kulturowy – podlega różnego rodzaju modyfikacjom. Bycie mężczyzną biologicznym to nie jest to samo co bycie męskim mężczyzną w rozumieniu kulturowym. Obecnie ten konstrukt ulega kontestowaniu i redefiniowaniu. W ostatnich latach szczególnie u młodszego pokolenia mężczyzn widać dużą polaryzację: z jednej strony zupełne odrzucenie tego, co tradycyjnie uznawane za męskie, a z drugiej – próbę odtworzenia silnie patriarchalnych wzorców.
Mam wrażenie, choć być może wynika ono z funkcjonowania w określonej bańce społecznej, że świadomość szkodliwości patriarchatu jest dziś dużo bardziej powszechna niż choćby dekadę temu. O ile jednak kobiety – zapewne w dużej mierze dzięki osiągnięciom feminizmu – mocno skoncentrowały się na przedefiniowaniu swojej roli, o tyle mężczyźni pozostali trochę w tyle, trudniej im na nowo zbudować swoją tożsamość. Dlaczego tak się dzieje?
Oj, jeśli odpowiem na to pytanie, niekoniecznie będzie się Pani cieszyła…
Spróbujmy jednak.
Nie do końca zgodzę się z tym, że patriarchat jest passé i że przynosi same szkody.
Co do mody – zgoda, ale trudno mi pomyśleć, jakie możemy mieć z niego korzyści.
Patriarchat to bardzo duże uogólnienie, które w narracji feministycznej pojawia się zwykle, żeby opisać władzę mężczyzn nad resztą społeczeństwa. Oczywiście ten element zawiera się w patriarchacie, lecz jednym z podstawowych elementów patriarchatu jest również odpowiedzialność mężczyzny za rodzinę, za kraj, za społeczność. Gdyby dokładnie przeanalizować tak rozumiany patriarchat, okaże się, że jako kontrakt społeczny miał i ma wiele zalet.