W książce Nowy umysł cesarza. O komputerach, umyśle i prawach fizyki słynny fizyk Roger Penrose napisał: „Dzięki myśleniu rodzaj ludzki znalazł się ponad wszystkimi innymi stworzeniami. Jeśli pewnego dnia maszyny pokonają nas również w tej dziedzinie, w której – jak wciąż wierzymy – jesteśmy najlepsi, to czy tego wyjątkowego pierwszeństwa nie powinnyśmy przekazać dziełu naszych rąk?”. Zagadnienie „prawdziwości” egzystencji jest kwestią znamienną dla science fiction, a przynajmniej tych gatunkowych motywów, które koncentrują się wokół kwestii tzw. sztucznego życia.
Ile razy zresztą słyszeliśmy zdanie, że „sztuczne” chce być prawdziwe? Ile razy już kino i seriale opowiedziały nam historię o androidach, które bardziej niż o owieczkach marzą dniami i nocami o zadźganiu ich pasterza? Oczywiście nie brakuje w popkulturze również takich wizji, w jakich sztuczna inteligencja jawi się jako przyjazna, pomocna i – co najważniejsze – podporządkowana człowiekowi. Nasze podejście do najnowszych technologii zmienia się w czasie, ale wciąż dominują w nim dwie przeciwstawne tendencje. Z jednej strony dostrzega się w nich źródło wybawienia, nadziei i rozwoju, z drugiej zaś – zagrożenia i niepewności.
W filmie Yang (After Yang, 2021), w reżyserii pochodzącego z Korei Południowej Kogonady (dotychczas znanego przede wszystkim jako specjalista od esejów filmowych), androidy żyją w pełnej symbiozie z ludźmi. Są ważnymi członkami rodziny. Roboty wychowują młodsze rodzeństwo, są idealnymi kompanami do egzystencjalnych rozmów o kulturze i sensie istnienia, a do tego świetnie tańczą. Kiedy Yang – tytułowy robot – pewnego dnia się zawiesza, w nowoczesnym i gładko wypolerowanym świecie nieodległej przyszłości pojawiają się pierwsze rysy. Wykreowany przez Kogonadę świat przesycony jest dziwnym rodzajem mistycyzmu, melancholii, a nawet tajemnicy. Wszystko tutaj podskórnie drży. Choć na powierzchni pozornie nie ma tarć, każdy z mieszkańców skrywa w sobie jakieś niewypowiedziane pokłady lęku.
W filozofii chińskiej yang (jasność) zawsze łączy się z yin (ciemność). Z tego połączenia zrodziła się wszelka materia, cały porządek wszechświata. Yin i yang są swoimi przeciwieństwami – jak dzień i noc, zimno i ciepło, śmierć i życie – i równocześnie też swoimi uzupełnieniami. Nie ma stanu harmonii bez ich wzajemnego współdziałania. Kogonada w intrygujący sposób pokazuje nam współczesność, w której nie odnajdziemy prawdziwego zrozumienia oraz szczęścia bez technologii i sztucznej inteligencji, a powrót do „stanu natury” – choć możliwy – jest tak naprawdę już dla nas „nienaturalny”. Stworzone na nasz obraz i podobieństwo androidy pozostają zagadką, ale też zwierciadłem, w którym możemy zobaczyć wszystkie nasze zalety i wady. Pozbawieni tego lustra, tracimy zdolność patrzenia, introspekcji. Bardzo obawiamy się tego, co technologia z nami zrobi, zastanawiamy się, czy nas od siebie jeszcze bardziej uzależni, a wręcz doprowadzi do zagłady. Pytanie stawiane przez Kogonadę jest jednak inne: co byśmy właściwie bez niej zrobili?