Byłam w kawiarni, miałam migrenę. Usiadłam z herbatą, żeby na kogoś poczekać, i przez może kwadrans nic nie robiłam. Rozglądałam się i czułam dziwną niezręczność. Nagle sobie uświadomiłam, przez kontrast z otoczeniem, że osoba bezczynnie siedząca przy stoliku to nieoczywisty widok. W kawiarni wszyscy coś robią. Obsługa, co oczywiste, jest mocno zajęta, a odwiedzający patrzą w komórki albo prowadzą rozmowy telefoniczne, najczęściej jednak siedzą nad laptopami.
Tak jakby ciążył nade mną przymus wykonywania czynności użytecznych nawet w czasie wolnym.
Tymczasem z Wielkiej Brytanii płyną wnioski z eksperymentu, jakim był czterodniowy tydzień pracy przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia. Dla miażdżącej większości firm, które wzięły w nim udział, okazał się on obiecującym na przyszłość kierunkiem rozwoju. Ponad 80% przedsiębiorstw zdecydowało się wprowadzić to rozwiązanie na dłużej, w różnych wariantach. Skrócenie pracowniczego tygodnia przyniosło szereg korzyści: zmniejszenie rotacji personelu, wzrost wydajności i zadowolenia z pracy. Nie są to raczej przełomowe wnioski, bo oczywiste wydaje się, że człowiek, który może przeznaczyć więcej czasu na odpoczynek, ma więcej energii i jest bardziej przyjaźnie nastawiony do rzeczywistości, również tej zawodowej. A jednak pojawiają się głosy, że w Polsce potrzebowalibyśmy innego typu badań, opracowanych według odmiennych założeń, ponieważ nasz rynek pracy różni się od brytyjskiego i znacznie mniejszą jego część zajmują białe kołnierzyki.
Pewnie tak, jednak chciałabym, żeby tego typu rozwiązania mogły być perspektywą dla wszystkich grup zawodowych, bo nie chodzi w nich tylko o zmniejszenie wymiaru etatu, ale również o zmiany systemowe.
Koncepcja otrzymywania wynagrodzenia za dni, w które się nie pracuje, ma nieco ponad 100 lat i nie wszędzie przyjęła się w tym samym momencie.
Wszelkie dni wolne i czas odpoczynku były ustalane w odniesieniu do pracy. Wakacje dla uczniów też przecież nie zostały wprowadzone po to, by dzieci mogły odetchnąć od trudów nauki, tylko z powodu rytmu prac polowych i konieczności zaangażowania w nie wszystkich członków rodziny, w tym najmłodszych.
Poza rolnictwem jeszcze pod koniec XIX w. tydzień roboczy miał sześć dni, a każdy z nich – z wyjątkiem sobót – po 10, 12, 15 godz. pracujących. Oprócz niedziel wolne były pojedyncze dni, święta państwowe i religijne. W Polsce w 1922 r. prawo do urlopu otrzymały osoby zatrudnione w przemyśle i handlu, lecz mimo to pracodawcy masowo omijali przepisy, zwłaszcza w kryzysowych latach 30. Gdyby kwestię analizować szerzej, w 1936 r. Międzynarodowa Organizacja Pracy przyjęła konwencję dotyczącą płatnych urlopów i wezwała do wprowadzenia corocznego płatnego urlopu w wymiarze co najmniej sześciu dni roboczych po roku nieprzerwanej pracy.