Ludowość sprowadza się tu głównie do historii strajków i klasowych antagonizmów lub wykazania, że całkiem sporo górników miało lewicowe sympatie. Bardzo mało zaś dowiadujemy się o tym, jak żyli na co dzień oni sami i ich rodziny. Paradoksalnie więcej takich informacji autor wydobył o czasach dawniejszych niż tych całkiem współczesnych. Po okresie PRL-u biegniemy szybko, być może dlatego, że strajków na Śląsku było wtedy niewiele, jakby chachary stamtąd zniknęły…
Najciekawsze są momenty, w których Zalega odsłania paradoksalny status tego pogranicznego regionu – zarabiało się tu mniej niż w innych zagłębiach przemysłowych Niemiec (dlatego Ślązacy od dawna emigrowali), ale ze względu na lepiej rozwinięty system szkolnictwa wyższy był na Śląsku odsetek czytających w porównaniu z innymi częściami Polski (w Prusach obowiązek szkolny istniał od 1818 r.!). To dlatego ten region mógł być tak zapalny: górnik przynosił śniadanie owinięte w gazetę, w której czytał na głos o lepszych warunkach pracy w Zagłębiu Ruhry (ośmiogodzinny dzień pracy był tam normą już przed I wojną) i ta wieść obiegała szybko całą jego zmianę i kopalnię. Takich obrazów chciałoby się na stronach książki zobaczyć więcej.
Dariusz Zalega Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2024, s. 320