Nowa książka ma zupełnie inne przesłanie i innych bohaterów. Tutaj – jak czytam – „prawdziwa literatura nie interesowała nikogo”.
Bohaterów Małych pająków – licealistów, a za chwilę już studentów szukających swojej pierwszej pracy – zajmuje życie, nie jego metafory. Tobiasz, główna męska postać, marzy o napisaniu książki o „zwykłych ludziach” (Normalni ludzie Sally Rooney nieraz zjawią się tutaj jako oczywisty kontekst), Ola, jego licealna miłość, idzie „do normalnej pracy”, więc chowa przed innymi swoje ambicje. W Małych pająkach najważniejsze mają być relacje. Opisane krótkimi, dynamicznymi zdaniami, tak jak mówią i myślą książkowe postaci – zafiksowane na pieniądzach i braku perspektyw na prawdziwą samodzielność.
Młodzi z powieści mają o wiele większe możliwości niż ich przodkowie, choć prowincjonalne kostiumy, jakie im uszyto, zanim przyszli na świat, nie pozwalają prawdziwie się w nim urządzić. Miotają się więc ciągle w poczuciu własnego niedopasowania (randkowa scena, gdzie Ola zamawia pizzę z mięsem w poczuciu obciachu, że jej chłopak zamówił wegetariańską – to mistrzostwo!). Miłości towarzyszą niemal postapokaliptyczne dekoracje (młodzi jeżdżą się kochać „na puste parkingi, pod las, cmentarz albo centrum handlowe”). Życiu – stałe rozproszenie i pustka, którą bohaterowie wysnuwają niczym tytułowe pajączki z własnego środka. Nowa powieść autora, napisana lżejszym językiem, nie traci na przenikliwości!
Łukasz Barys Małe pająki Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024, s. 416