fbpx
fot. Wydawnictwo Znak
Małgorzata Majewska lipiec 2024

Sublokator tu i tam

Sublokatorstwo ma jasno wyznaczone zasady: nie podnoś oczu, gdy idziesz ulicą, a jest wojna. Gdy się kończy i chcesz zdefiniować własną tożsamość poza wspólnotą, to samemu trzeba ustalać zasady.

Artykuł z numeru

Prawo do wytchnienia

Sublokatorka po raz pierwszy ukazała się w Wydawnictwie Libella w Paryżu w roku 1985, gdyż polskie wydanie zostało zablokowane przez cenzurę. Powodem był wątek Bernarda Rajnicza i scena, w której dotykał ręką jeszcze ciepłego pieca na Majdanku. To nasunęło mu skojarzenie z losem polskich oficerów, AK-owców aresztowanych i zamordowanych przez NKWD. Mimo nacisków Krall nie zgodziła się go usunąć. Czterdzieści lat później Wydawnictwo Znak, które dostało wówczas zakaz publikacji, wznawia Sublokatorkę. Ta sytuacja wprowadza narrację podwójną: po pierwsze, czytelnicy dostają poprawioną i uzupełnioną przez autorkę wersję. Po drugie, sama historia tej książki jest opowieścią równoległą o tamtych czasach.

Jej pomysł zrodził się w Krakowie po przedstawieniu Teatru Starego Sen o bezgrzesznej w restauracji Dworcowa, w której autorka siedziała z Jerzym Stuhrem i Krzysztofem Kieślowskim. Najpierw Stuhr opowiadał o dziadku Oskarze, który był w Oświęcimiu. Potem Kieślowski wspomniał o wujeczno-stryjecznym dziadku, premierze Sławoju Składkowskim. Krall komentuje po latach: „Słuchałam o tym z taką rosnącą zazdrością, (…) bo u mnie jakieś kompletne bezdziadkowie (…) więc zaczęłam się zastanawiać nad alternatywnym życiorysem”. Z potrzeby posiadania własnej narracji autorka pokazuje, jak bohaterowie konstruują spójne historie na swój temat z pojedynczych wątków.

Sublokator i gospodarz

Ta książka jest i nie jest reportażem. Jest, bo wszystko w niej jest prawdziwe. Nie jest, bo – jak zauważa Mariusz Szczygieł – „prawda została ułożona w służbie kreacji”. Krall, przywołując wątki autobiograficzne, jak choćby pobyt w domu dziecka, równocześnie tworzy coś, co już zyskało osobną nazwę: naddatek krallowski. Tym naddatkiem jest wątek sublokatorstwa.

Jedna z bohaterek, żydowska dziewczynka ukrywana przez matkę nieżydowskiej dziewczynki w „obszernym, mrocznym nieco mieszkaniu, na drugim piętrze, w centrum miasta (…) przykucnęła i nasłuchuje. Idzie ktoś, wyraźnie słychać kroki. (…) siedzi nadal. Pewnie czeka na nowe kroki, ale nikt nie idzie”. Żydowska dziewczynka w czasie wojny nie może dyktować warunków. Może jedynie wyostrzyć wszystkie zmysły, by słuchać poleceń. Jej nieżydowska odpowiedniczka po latach powie: „Wiesz, moja matka mówiła, że przejmująca była ta twoja świadomość. Miałaś sześć lat i rozumiałaś wszystko”.

Sublokatorstwo – jak pisze w posłowiu Natalia Judzińska – polega na wytwarzaniu relacji rozumianej jako podległa wyznaczonym przez siebie Innym.

I dalej, powołując się na rozpoznania Elżbiety Janickiej i Joanny Tokarskiej-Bakir, wyjaśnia: „Kontrakt ten, mimo iż niejednokrotnie niewidoczny, nie posiada jasnych (!) wytycznych, co nie tylko więzi i ogranicza, lecz przede wszystkim narzuca relację podległości. Sublokator nie może istnieć bez gospodarza – inaczej byłby sam. Sublokatorstwo jest więc relacyjne i zawsze występuje w relacji do”. Sześcioletnia żydowska dziewczynka nie przeżyje bez opieki matki tej nieżydowskiej. Znak nie wyda Sublokatorki bez zgody cenzury. Zakaz druku to konsekwencja władzy, jaka płynie z sublokatorstwa publicznego, i kara nałożona na autorkę.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się