Jestem dość zaskoczony nowoczesnością biura, w którym Panie urzędują. Dotychczas genealogia kojarzyła mi się głównie z działającym w mojej rodzinnej wsi przed laty tzw. Klubem Monarchistycznym, który polegał na tym, że raz w tygodniu w szynku spotykała się grupa starszych, wąsatych panów, aby podebatować o tym, jaki kto ma herb.
Kinga Urbańska: Szlachcice. Nad badaniem korzeni pracujemy ok. 14 lat i nadal stereotyp wiekowego dżentelmena, który potwierdza swoje arystokratyczne pochodzenie, jest mocno obecny…
Karolina Szlęzak: …co zresztą ma uzasadnienie historyczne, tam należy upatrywać korzeni tego, czym się zajmujemy. Gdy w XIX w. rodziła się stricte naukowa genealogia rozumiana jako dziedzina pomocnicza historii, w dużej mierze badania polegały na śledzeniu powiązań między rodami arystokratycznymi, co pozwalało uzasadniać czyjeś prawo do dziedziczenia tytułów lub ziem. Obecnie trend polega jednak na otwarciu badań na różne grupy społeczne i my również staramy się odczarować tę dziedzinę, prowadząc zarówno genealogiczną działalność biznesową, jak i stowarzyszenie upowszechniające wiedzę o naszych korzeniach.
Co się zmieniło?
KS: Zmiana dokonała się przede wszystkim w zakresie narzędzi i metod pracy. XXI w. przyniósł szeroki, stosunkowo łatwy – o ile wie się, jak się nimi posługiwać – dostęp do informacji. Wcześniej genealogia była domeną klasy uprzywilejowanej, ponieważ to ona dysponowała źródłami. Dokumentów umożliwiających potwierdzenie szlachectwa było znacznie więcej niż innych. Natomiast współcześnie okazuje się, że równie dobrze można prowadzić poszukiwania genealogiczne, mając chłopskie pochodzenie.
Pamiętajmy, że ponad 90% ludności I Rzeczypospolitej to byli chłopi i większość z nas jest ich potomkami.
Zdarzają nam się nadal klienci, którzy chcą poszukiwać rodowego herbu, jednak powodzenie takiego przedsięwzięcia należy do rzadkości. Chociaż bywają niespodzianki!
KU: Zubożała szlachta mazowiecka niekiedy stanowiła liczniejszą grupę niż chłopi we wsi, nie miała ziemi i pracowała u bogatych gospodarzy. Szlacheckie korzenie można też znaleźć, śledząc przemocowe stosunki, co pokazuje fascynująca książka Michała Garapicha Dzieci Kazimierza o arystokratycznym przodku i jego licznym potomstwie zrodzonym z gwałtów. Niemniej poszukujemy ludowych korzeni, bo na żywo obserwujemy zwrot ludowy w dziejopisarstwie, wystarczy pomyśleć o fenomenie Chłopek Joanny Kuciel-Frydryszak, ale też o popkulturze, popularności netflixowego serialu 1670.