fbpx
□Eliot Weinberger fot. Brigitte Friedrich/SZ-Photo/Forum
□Eliot Weinberger fot. Brigitte Friedrich/SZ-Photo/Forum
z Eliotem Weinbergerem rozmawia Anna Arno grudzień 2024

Nie interesuje mnie realizm

Nie lubię powieści o parach, które się rozwodzą w Connecticut, bo mogę zadzwonić do znajomych i usłyszę podobne historie. Lubię czytać i pisać o sprawach, których nie znam.

Artykuł z numeru

Stwórz szałas na hałas

Czytaj także

Ilustracja: Basia Pospischil

Eliot Weinberger

Szalbierz znany jako Budda

Arkadiusz Żychliński

Czas (na) Sebalda

W.G. Sebald fot. Jillian Edelstein / Camera Press / BE&W

Carole Angier

Prawdziwy Austerlitz

Uczył się Pan chińskiego, inspirują Pana opowieści z Dalekiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej. Najchętniej bada Pan to, co dalekie i nieznane. Wobec wręcz onieśmielającej erudycji Pańskich esejów podkreślanie „ignorancji” zakrawa na kokieterię…

Moim punktem wyjścia jest ignorancja, ale potem jednak czegoś się uczę… Nie zacieram podziału pomiędzy fikcją a literaturą faktu, Wszystko, o czym piszę, można „sprawdzić”. To znaczy, że treści czerpię z innych źródeł, niczego nie wymyślam: chyba trochę brakuje mi wyobraźni. Czy to, o czym piszę, jest prawdziwe albo choćby prawdopodobne, to już inna kwestia, ale nie fantazjuję, nie zacieram podziału pomiędzy fikcją a literaturą faktu.

Jaka jest wartość faktu w literaturze? W jednym z esejów opowiada Pan o swoim spotkaniu z wybitnym chińskim poetą. Gu Cheng nosił czapkę zrobioną z nogawki starych jeansów. W 1993 r. zabił siekierą żonę – również poetkę – a potem się powiesił. Ta nieprawdopodobnie tragiczna historia porusza nas: tym bardziej albo właśnie dlatego, że jest prawdziwa.

Ta historia jest absolutnie prawdziwa i na pewno odebralibyśmy ją inaczej, gdyby była epizodem w powieści. Fikcję czytamy w inny sposób niż literaturę faktu, inny jest kontekst lektury. Nie chcę zamazywać granic pomiędzy faktem a fikcją. Nie lubię np. fałszywej erudycji. Mistrzowskim jej przykładem jest „chińska encyklopedia” Borgesa: Michel Foucault uwierzył, że to autentyk. Nie brakuje dziś naśladowców, którzy uprawiają podobne intelektualne szarady.

W swoich esejach dowodzi Pan, że spraw niesamowitych i cudownych nie trzeba wymyślać, wystarczy je znaleźć. Opowiada Pan o lewitującym św. Józefie z Cupertino i zagłodzonej św. Katarzynie ze Sieny. Zagląda Pan też do senników i przywołuje przepisy na magiczne eliksiry. Co pociąga Pana w przesądach i mitach, w rozmaitych przejawach bałwochwalstwa?

Jeśli chodzi o to, czy św. Józef z Cupertino lewitował czy nie, chyba nie mam zdania. Podobne legendy traktuję jako przejawy ludzkiej wyobraźni, fascynują mnie wszystkie religie świata. W 2020 r. ukazała się Angels & Saints [New Directions, 2020], moja książka o aniołach i świętych. Zachwyciły mnie anioły; katolicyzm jest chyba jedyną wielką religią na świecie, która troszczy się o materialne szczegóły z życia istot nadprzyrodzonych. Od czasów św. Tomasza z Akwinu, a nawet wcześniej teologowie zastanawiali się, czy anioły jedzą, jak mówią, czy mają wspomnienia, czy bywają smutne. W Sumie teologicznej setki stron wypełniają dociekania dotyczące szczegółów egzystencji aniołów. Św. Tomasz podnosi każde z tych pytań i przedstawia argumenty za i przeciw. Dopiero po tych dialektycznych rozważaniach wykłada swoje wnioski. To fantastyczne. Hindusi nie zastanawiają się, jak to się stało, że Kriszna jest niebieski, ani dlaczego Wisznu ma cztery ręce.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się