fbpx
Alicja Szatkowska fot. Krzysztof Zatycki
Alicja Szatkowska fot. Krzysztof Zatycki
Anna Mateja grudzień 2024

„Nie było wyjścia…”

Skoro od życia dostało się prawie wszystko, w tym umiejętność organizowania ludzi i przyswajania przepisów, i na dodatek sprzyja człowiekowi szczęście, trzeba zrobić coś ponad to, co absolutnie konieczne.

Artykuł z numeru

Stwórz szałas na hałas

Plany Alicji Szatkowskiej, która od ponad 40 lat zajmuje się dziećmi z niepełnosprawnościami, dzielą się na „już” i na „potem”.

Na „już” ma przed sobą dwudniowe bieganie po Sejmie. Komisja Polityki Społecznej i Rodziny będzie rozważać problemy opieki wytchnieniowej organizowanej dla opiekunów osób zależnych. Dla Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych w Miliczu na Dolnym Śląsku, któremu prezesuje, to ważne rozmowy, bo organizowaniem takiej pomocy – pod hasłem „Mamo, tato, odpocznij” – zajmuje się od 2016 r. Z kolei podkomisja stała ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, która obraduje dzień później, poświęci swoje spotkanie edukacji. Stowarzyszenie z Milicza jest placówką niepubliczną, jednak przedszkole integracyjne i szkoła o takim samym charakterze nie zostały przez nie założone dla generowania zysków. Pobyt w przedszkolu i nauka w szkole są bezpłatne, mimo że dzieci dowożone są z dwudziestu paru gmin. Trzeba więc zorientować się w Sejmie, co jest planowane.

Szeroko pojęta dostępność

Politykom należy czasami przypominać różne sprawy, nawet jeśli uznaje się je za oczywiste. Na przykład nie wszyscy członkowie komisji czy podkomisji są świadomi, że tylko w dużym mieście ma sens powoływanie osobnych placówek dla osób z różnymi dysfunkcjami. W mieście powiatowym placówka zajmująca się osobami z niepełnosprawnościami powinna mieć u siebie wszystkich specjalistów, żeby nie tracić czasu na dojazdy i obieg dokumentów. Posłowie nie zawsze też biorą pod uwagę, że na wsi może nie być komunikacji publicznej. Albo jeździ parę autobusów w dzień powszedni, z czego ostatni wczesnym popołudniem. Stowarzyszenie z Milicza opiekuje się dziećmi, których rodzice nie mają samochodu, więc gdyby nie bus przywożący je na zajęcia, siedziałyby w domu. Trzeba być w Sejmie, żeby wyjaśnić, dlaczego takie organizacje jak stowarzyszenie w Miliczu muszą mieć np. możliwość pozyskiwania środków na serwisowanie aut.

„Mamy dziesięć busów, z czego trzy są 19-osobowe” – opowiada Alicja Szatkowska, przejeżdżając koło Spółdzielni Socjalnej, założonej przez stowarzyszenie przy Zalewie Milickim dla tych jego absolwentów, którzy mimo niepełnosprawności, także intelektualnej, mogą i chcą pracować. Smażą naleśniki, lepią pierogi, obsługują gości.

Znad zalewu unoszą się mgły, których w Miliczu w październikowy ranek nie brakuje. Bo, po pierwsze, ma być bardzo słonecznie. Po drugie, stawów w mieście i jego rejonie jest 285. Pierwsze założyli cystersi w XIII w., dzięki czemu w kolejnych stuleciach mogło tam powstać jedno z największych w Europie miejsc hodowli karpia. W 1963 r. stawy stały się rezerwatem przyrody, a 33 lata później częścią Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy. Właśnie w te rejony przylatują żuraw, orlik krzykliwy, gęś gęgawa i ponad 160 innych gatunków ptaków, by założyć gniazda. Spółdzielnia Socjalna spokojnie wykarmi wszystkich ornitologów i moczykijów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się