Zanim przejdziemy do Waszej praktyki zawodowej, jaką jest koordynacja scen intymnych w branży artystycznej, opowiedzcie, czym dla Was jest dotyk w życiu codziennym.
Kaja Wesołek‑Podziemska: Osobiście uwielbiam dotyk i mam wrażenie, że bez niego usycham, a moje ciało przestaje oddychać. Przez długi czas byłam tancerką i to mnie ukształtowało. Ciała osób tańczących są bardzo blisko ze sobą, dotyk wprawia je w ruch, jest narzędziem komunikacji i odczuwania przyjemności. Odkąd pamiętam, dotykanie było dla mnie organicznym stanem flow, czymś bardzo naturalnym. Myślałam, że wszyscy tak mają, jednak z czasem odkryłam, że wcale tak nie jest w naszej kulturze, i zaczęłam swoją potrzebę dotyku stopniowo wycofywać.
Kiedy to sobie uświadomiłaś?
KW‑P: Na studiach psychologicznych. Tancerze, tancerki przekazują emocje w ruchu, a na psychologii ludzie budują relacje głównie przez rozmowę. Osoby studenckie uczy się niedopuszczania do głosu własnej prywatnej emocjonalności, ale przetwarzania jej przez intelekt. Psychologowie i psycholożki dość często potrafią dobrze nazwać to, co ktoś inny czuje, są świadomi własnych emocji i potrafią z nich korzystać w trakcie procesu terapeutycznego, natomiast nie ujawniają ich, by nie zakłócić procesu emocjonalnego klienta, klientki. Dobry psycholog czy skuteczna terapeutka przetwarza swoje emocje po to, by nadać im kształt akceptowalny dla drugiej strony, całkowicie dopasowuje swój język do jej potrzeb.
A dla Ciebie, Marto, czym jest dotyk?
Marta A. Zygadło: Również traktuję go jako coś naturalnego. Nie byłam tancerką, lecz przyznaję, że jako nastolatka też funkcjonowałam w specyficznej grupie: mając 16 lat, intensywnie zaczęłam myśleć o aktorstwie i otaczałam się osobami podobnymi do mnie, które swobodnie otwierały się na rozmaite doznania. Podpisuję się pod tym, co powiedziała Kaja, a mianowicie że dotyk jest formą okazywania uczuć i emocji. Natomiast będąc nastolatką, traktowałam go też jako narzędzie prowokacji: np. dotykałam ludzi po brzuchu i sprawdzałam, jak zareagują.
Okolice brzucha to bardzo intymna sfera.
MAZ: Tak, dotyk zawsze wiąże się z wejściem w czyjąś strefę intymną. Wtedy dość szybko zauważyłam, że u niektórych osób moje dotykanie powoduje silny dyskomfort. Wszyscy jesteśmy różni i reagujemy po swojemu. Jednej osobie dany gest może wydawać się miły, drugiej już nie. Weźmy chociażby przytulanie, które osobiście lubię, bo daje mi poczucie bliskości i czerpię z niego życiodajną energię.
Jeżeli daną osobę cechuje otwartość na siebie samą, to przytulanie nie stanowi dla niej problemu, jednak są też ludzie, którzy przytulani, niezależnie od wieku, automatycznie się usztywniają.
Nawet jeśli pozwalają zbliżyć się do siebie, w fizycznym kontakcie wyczuwa się dystans z ich strony. To są te momenty, kiedy wiem, że przekraczam czyjąś granicę.