„Każda dzierżyła swoją małpkę; w Polsce kupowało się ich ponad miliard rocznie i nikt z tym nic nie robił”. To cytat, a gwoli ścisłości: autocytat, z jednej z moich powieści. Ponad miliard małpek rocznie, trzy miliony dziennie. Jest to tzw. fun fact (w istocie very sad fact), o którym opowiedział mi bliski krewny. Ten zapracowany człowiek musi w szpitalu borykać się z następstwami powyższych brutalnych statystyk.
Chyba każdy z nas kiedyś widział w markecie, jak klient obok, często kobieta (a może na nie po prostu bardziej zwracamy uwagę?), jak gdyby nigdy nic prosi o sześć małych buteleczek z alkoholem. I następnie, na co wskazuje strój, makijaż, poranne zaaferowanie, kieruje się do pracy. Niekiedy, co jeszcze bardziej frapujące, dana osoba wsiada zresztą do samochodu. Jak wiadomo, społeczeństwo doskonale kryje swoje tajemnice, a także emocje. Idziemy dalej, nie komentujemy, nie gapimy się. Odwracamy wzrok, czasem opowiadamy o tym tylko mężowi i żonie, jeśli nam się przypomni wieczorem przed odcinkiem ulubionego serialu.
Czy alkohol jest przedmiotem moich zainteresowań literackich?
Nie do końca, uciekam od tego. Wszakże kiedy kreowałem moją „flagową” bohaterkę komisarz Ninę Warwiłow (żyje już przez osiem tomów), tworzyłem ją w pewnej opozycji do picia alkoholu. Dla niewtajemniczonych: Nina to żądna przygód kobieta, której detektywistyczne przygody rozpięte są między Pragą Północ, wyspą Wolin a Beskidami – zwłaszcza magicznym Niskim. Dlaczego w opozycji? Chyba głównie dlatego, że literacko jest to klisza (wciąż uważam, iż klisza to samobójstwo dla debiutanta). W ostatnich dziesięcioleciach bardzo mocno utrwalił się typ bohatera powieści kryminalnych opartego na nałogach: alkoholizmie, narkomanii, seksoholizmie – i w tym kontekście łagodnie brzmiącym nałogu nikotynowym. Wymyślona przeze mnie Nina Warwiłow miała stanowić kontrę dla przerobionych już fabularnie postaci przesiąkniętych nałogami, takich jak np. Harry Hole czy Eberhard Mock. Chciałem po prostu czegoś innego niż dotąd. W kryminale alkohol często sprawia, że bohater zdaje się otoczony mroczną aurą, dodaje postaci tragizmu, potęguje już i tak nieprzyjemne przeciwności losu. Szlachetny i piekielnie inteligentny alkoholik – tak można określić tego bohatera. Czy rozprzestrzenili to Skandynawowie wraz z popularnością nordic noir? Tego nie wiem na pewno, ale (przynajmniej na czterdzieści procent) alkohol wciąż jest bardzo modny w kryminale.
Osobiście jestem trochę jak moi bohaterowie, przynajmniej w mojej aktualnej odsłonie. Zdarza mi się czasami wypić drinka, przy czym wolę to robić sam. Dlaczego? Kiedy piję sam, zwykle skończy się na jednym. Jednym małym drinku raz na tydzień, gdy przyjdzie mi na to ochota. Albo na miesiąc. Albo na pół roku; tak też bywa. Mój organizm źle toleruje alkohol (tajemnica poliszynela – w niebezpieczeństwie są ci, którzy dobrze tolerują, słynne „mocne głowy”) i po prostu nie chcę sobie zepsuć snu oraz poranka.