W niedługiej książce Lydia Davis oferuje nam naprawdę szeroki „asortyment strapień”, a także małych codziennych epifanii. Jednak uwagę przykuwa przede wszystkim skrupulatność, z jaką skonstruowane są te opowiadania.
Zamiast wyważonych narracji autorka proponuje wręcz perwersyjnie szczegółowe wejście w głąb amerykańskiego snu, który okazuje się niejednoznaczny, a także oparty na klasowych zależnościach. Zostajemy zaproszeni w progi mieszczańskich domów, gdzie poznajemy służące i gospodynie starające się sprostać wyzwaniom swoich pracodawców. Co ciekawe, opowiadania są napisane tak, żeby obrazować całe grupy społeczne, nie tracąc z pola widzenia dużo bardziej nieoczywistych losów jednostek. Stwierdzenie, jakoby forma miała wpływać na treść i odwrotnie, to oczywiście banał, ale nie sposób nie zauważyć, że wraz z podkopywaniem mitu o klasie średniej autorka bawi się formą i strukturą opowiadania, np. w parodii Kafka w kuchni.
Jeszcze inną taktyką stosowaną w wielu fragmentach jest drążenie w wyświechtanych frazesach i nagle z pojedynczego zdania robią się trzy strony równie gorzkiej co ironicznej refleksji. Autorka reaktywuje przestarzały aforyzm i co jakiś czas z czytelniczego transu wybijają nas intrygujące sentencje przedzielające dłuższe teksty. Postmodernistyczny eklektyzm i zamiłowanie do gry z czytelnikiem zachęcają do wielokrotnego sięgania po tę książkę.
Lydia Davis Asortyment strapień tłum. Michał Tabaczyński, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025, s. 280