Nazwisko poety pojawia się w wyjątkowo długim tytule wiersza: Ballada złodziejska a łotrowska odśpiewana w Paryżu koło Pontoise przez Paula Celana z Czerniowców koło Sadogóry (tłum. Ida M. Spylacz). Ta fantazyjnie rozwleczona autoprezentacja to nawiązanie do François Villona, który w jednym z wierszy przedstawiał się jako osobnik z „Paryża koło Pontoise”, francuską stolicę czyniąc tym samym satelitą niepozornej mieściny. Celan podejmuje tę grę i rodzinne Czerniowce umieszcza na orbicie niedużej Sadogóry. To przesunięcie nie polega jednak wyłącznie na odwróceniu relacji między centrum a peryferiami. Wieloetniczne Czerniowce figurują tu przede wszystkim jako odległy wprawdzie, lecz nader istotny przyczółek wysokiej kultury niemieckiej, w Sadogórze zaś mieścił się dwór jednego z najważniejszych chasydzkich cadyków. Za sprawą przesunięcia, jakie dokonuje się w tytule wiersza, to, co niemieckie, poczyna krążyć wokół tego, co żydowskie. Celan jest zasymilowanym Żydem z Czerniowców, a nie chasydem z Sadogóry – i pisze po niemiecku, a nie w jidysz czy po hebrajsku. Są to jednak Czerniowce koło Sadogóry, podszyte tym, co żydowskie, co może wszakże dochodzić do głosu niemal wyłącznie w wewnętrznych przeobrażeniach niemczyzny.
Z takich właśnie Czerniowców koło Sadogóry – najczęściej dosłownie, czasem w przenośni – wywodzą się bohaterowie książki Petra Rychły Szibbolet. Poszukiwania tożsamości żydowskiej w niemieckojęzycznej poezji Bukowiny. Celan, któremu poświęcono jeden z rozdziałów, jawi się tutaj jako najwybitniejszy przedstawiciel niemałej wspólnoty poetów splecionych więziami pochodzenia, doświadczeń, a często także bezpośrednich znajomości i przyjaźni. Obok autora Fugi śmierci pojawiają się postacie u nas nieznane, takie jak Alfred Margul-Sperber, Rose Ausländer czy Alfred Gong. Wszyscy oni na różne sposoby naznaczają swoją poezję żydowskim śladem: a to poprzez odwołania do tradycji biblijnej, kabalistycznej czy chasydzkiej, a to biorąc na warsztat własne wspomnienia żydowskiego świata z czasów dzieciństwa, a to skupiając się na żydowskim losie i historii, w tym przede wszystkim na doświadczeniu Zagłady, która bezpośrednio dotknęła większość z tych poetów. Rychło, ukraiński literaturoznawca z czerniowieckiego uniwersytetu, odtwarza owe ślady, ukazując tę poezję jako medium poszukiwania, a może raczej konstruowania i rekonstruowania żydowskiej tożsamości – nieprostej, bo zawsze już zanurzonej w niemieckim żywiole kulturowym. Wywód Rychły wydaje się miejscami nieco nazbyt sztywny, a przywoływani poeci to twórcy czasem wielcy (nie licząc Celana, godny uwagi wydaje się sarkastyczny Gong), a czasem kiepscy (jak Margul-Sperber czy grafomański Manfred Winkler). Niemniej Szibbolet to fascynująca prezentacja rozmaitych strategii poetyckich obieranych przez grupę ludzi, którzy starając się w języku większościowym zaznaczyć czy zrekonfigurować swoją mniejszościową tożsamość, musieli ów język – matczyny, Muttersprache, a od pewnego momentu także język morderców, Mördersprache – poddawać szczególnym, płodnym przekształceniom.