Za państwem stoi demokracja, tzn. wola ludu, i to ona formuje dezyderaty dotyczące norm kulturowych, które stają się częścią procesu politycznego, np. w postaci instytucji pamięci, instytucji edukacyjnych. Dlatego też państwo musi uwzględnić ten polityczno-kulturowy impuls, płynący od społeczeństwa, i uwzględnić go w formie prawnej. Nie może powiedzieć, że to jest narodowe, dlatego się tego pozbywam
Czy demokracja może obejść się bez narodu? Czy państwo demokratyczne jest zawsze państwem narodowym?
Z pewnością awans pojęcia narodu jest silnie związany z awansem pojęcia demokracji, istnienia demokratycznego. Państwo – w nowoczesnym sensie tego słowa – jako instytucja powstaje gdzieś mniej więcej na przełomie XV i XVI w., co łączyłbym z nazwiskiem Machiavellego, i z początku jest własnością niewielkiej grupy ludzi: rodziny lub dynastii. Później, już w wieku XIX, kontrolę nad państwem przejmują większe zbiorowości – narody. Ten stan trwa do dziś. W tym sensie samo pojęcie narodu – a co za tym idzie i państwa narodowego – jest oczywistością, podstawą organizacji zbiorowości, która zdominowała całkowicie kulturę europejską. Wzór narodowy stał się wzorem europejskim „eksportowanym” poza naszą cywilizację. Samo pojęcie narodu opisuje jednak wspólnoty nie tylko o charakterze etnicznym, kulturowym, wspólnoty pamięci, lecz także wspólnoty, które mają ambicje polityczne, które tworzą państwo, chroniące dany naród, nadające mu pewne ramy działania i w jakimś sensie też go współtworzące. To obustronna interakcja. Każdy z wielkich, dużych narodów europejskich dąży do powołania swojej organizacji politycznej – czyli państwa – i w jej ramach próbuje wyznaczyć zasadnicze ramy ochrony istnienia własnej wspólnoty kulturowej.
Państwo określane jako narodowe służy swemu narodowi do zachowania tożsamości (wartości wspólnoty decydują o charakterze państwa), czy też świadczy mu jedynie pewne usługi, np. zapewnia dostęp do podstawowej infrastruktury, dróg, szkół, pozostając przy tym organizmem bardziej neutralnym?
Państwo oczywiście służy istnieniu narodu i chce to istnienie umacniać. Naród dominujący próbuje zatem „podbić” inne narody, inne grupy etniczne, które nie są jeszcze narodami, włączyć do swojego obszaru, przy czym ten podbój nie musi dokonywać się drogą wojenną, wystarczy do tego szkolnictwo, służba wojskowa, jednolity system biurokratyczny, narzucający pewien język, model wrażliwości zachowań. Naród dominujący narzuca pewne formy swojego istnienia, wchłaniając często te wszystkie grupy, które są jakoś na poboczu i które wcześniej czy później, co widać choćby na cmentarzach, zmieniają swoją tożsamość. Oczywiście, znamy dziesiątki definicji narodu, np. Znanieckiego, Gellnera, Walickiego, Andersona, ciągle powstają też nowe jak choćby Smitha czy Millera. Kłopot w tym, że nie da się zbudować takiej definicji narodu, na którą wszyscy się zgadzają. Jedno natomiast zdaje się pewne: pojęcie narodu w każdym wypadku ma polityczny desygnat. Dlatego tak ważne jest pytanie o charakter wspólnoty polityczno-kulturowej będącej podstawą i racją istnienia państwa zwanego państwem narodowym.