Jerzy Turowicz napisał wiele ważnych i do dziś aktualnych tekstów o Kościele katolickim, m.in.: Kryzys w Kościele (1969) czy też Dobro i zło w Kościele (1995). My jednak zdecydowaliśmy się na przedruk tekstu dużo starszego, bo opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” w roku 1945, tuż po zakończeniu wojny.
Artykuł ten wydaje się nam wciąż bardzo istotny, pokazuje bowiem katolicyzm i wiarę jako fundament Turowiczowego myślenia o świecie. I choć jego język ma już blisko 70 lat i niektóre obecne w nim pojęcia dawno wyszły z użycia (np. specyficzne znaczenie słowa „rewelacja”), a pod niektórymi sformułowaniami (np. że katolicyzm jest dla nas „jedyną, autentyczną postacią chrześcijaństwa”) Autor zapewne by się dziś nie podpisał, niemniej warto – naszym zdaniem – ów tekst przypomnieć. Bo Turowicz pomiędzy wieloma cennymi spostrzeżeniami dzieli się tu myślą pierwszorzędną i, w jego przekonaniu, ponadczasową. Powiada mianowicie, że drogą wyjścia z głębokiego kryzysu, jaki w latach 40. ubiegłego stulecia przeżywała cywilizacja europejska, jest „powrót do chrześcijaństwa, powrót do Kościoła” − rozumiany jednak nie konfesyjnie, ale jako powrót do świata ewangelicznych wartości.
Redakcja
Teza ta, na pozór prymitywna i naiwna, prawdopodobnie jest nie do przyjęcia dla kogoś stojącego poza kręgiem chrześcijaństwa, ściślej mówiąc, poza Kościołem katolickim, który dla nas jest jedyną, autentyczną postacią chrześcijaństwa. A jednak dla każdego świadomego katolika teza ta jest zupełnie oczywistą. To odejście od chrześcijaństwa dokonywało się na przestrzeni kilku wieków, od zmierzchu średniowiecza aż po dzień dzisiejszy. Drogi, po których się odbywało owo wyjście Europy z Kościoła, nie były proste. Ale były ciągłe. I dlatego, mimo swego pozornego prymitywizmu, teza o istotnych przyczynach obecnego kryzysu godzi się zupełnie z całą dialektyką rozwojową nowożytnej Europy, z całą jej humanistyczną komplikacją. Wszystkie prądy i przemiany tego okresu, rozpatrywane pod tym kątem, mają w tym procesie rozwojowym swoje wyraźne miejsce, a sprowadzanie ich do pewnego wspólnego, choć odległego korzenia nie jest bynajmniej ich upraszczaniem; przeciwnie, ono dopiero wykrywa ich pełne znaczenie.
Chrześcijaństwo, prawda zawarta w doktrynie katolickiej, w nauce Kościoła, prawda o Bogu, człowieku, zbiorowości ludzkiej, świecie i ich wzajemnym stosunku, zajmowała kluczową pozycję w całym organizmie kultury europejskiej, nadawała tej kulturze sens i spoistość. Odejście od chrześcijaństwa, odejście od prawdy, musiało doprowadzić do dezagregacji Europy, do rozbicia jedności jej organizmu.
W ostatnich dziesięcioleciach usiłowano zapobiec katastrofie, usiłowano przywrócić straconą jedność Europy przez umieszczenie w centrum jej duchowego organizmu jakiejś nowej prawdy, jakiegoś laickiego dogmatu. Ale prawda jest jedna. Może się rozrastać, może się pogłębiać, ale nie może się zmieniać. Całkowicie nowe prawdy zwykle nie bywają prawdami. Że wspomniane próby były fałszywe, o tym świadczą dziś gruzy Europy.