W eseju What is Wrong With the Church? (Co jest nie tak z Kościołem?) Jay Williams, profesor studiów religijnych z Hamilton College (USA), pisze o wymaganiach etycznych Jezusa, które można znaleźć w ewangeliach. Całkowite, dobrowolne ubóstwo. Rezygnacja z życia rodzinnego. Unikanie jakiejkolwiek przemocy. Unikanie nawet negatywnych emocji. Gdy dodać do tego Jezusową niechęć do organizacji religijnych – łatwo zrozumiemy, dlaczego Williams nie jest pewny, czy w swym własnym życiu mógłby, ani nawet czy powinien tak postępować.
Niezwykłość tego eseju nie polega na dostrzeżeniu problemu, ale na niesłychanej wadze, jaką Williams – chrześcijanin, członek Kościoła Prezbiterialnego – mu przypisuje. Pisze o sprzeczności „ulokowanej w sercu Kościoła, z którą chrześcijanie powinni się zmierzyć z podniesioną głową i otwartymi oczami”. Chodzi, jego zdaniem, o posłuszeństwo Jezusowi.
Choć ten wymóg konstytuuje wszystkie wyznania chrześcijańskie, ich członkom brakuje okazji, aby dowiedzieć się nieco dokładniej, jakie warunki stawiał Nauczyciel z Nazaretu. Zamiast tego – zauważa Williams – Paweł z Tarsu, a częściej jeszcze jakiś współczesny autorytet etyczny, delikatnie zastępuje Jezusa w roli nauczyciela chrześcijańskiego stylu życia.
Williams zdaje sobie sprawę, że tego rodzaju zapominanie o Jezusie, o jego ewangelicznych wymaganiach, ma swoje racjonalne przyczyny. „Co stałoby się z Kościołem – pyta – gdyby rozdawał wszystko, o cokolwiek ktokolwiek by go poprosił? Jak mogłaby istnieć jakakolwiek sprawiedliwość w społeczeństwie, gdyby policja nie mogła uciekać się do przemocy, a sędziowie i przysięgli – wybaczaliby wszystkim bez wyjątku? Jak wyglądałoby społeczeństwo, gdyby rodziny stały się tak wyobcowane i rozbite, jak Jezus wydawał się sobie tego życzyć?”
„Zgoda – przyznaje w końcu autor eseju – niech tak będzie. Prawdopodobnie nauczanie Jezusa nie zawiera nazbyt praktycznej etyki dla chrześcijan. Musimy jednak w tym momencie zapytać: jak możemy nadal nieustannie nazywać Jezusa Panem i mówić o byciu mu posłusznym?”
Czy Jezus wierzył w koniec świata?
Gdyby związek Williamsa z tradycyjnym Kościołem stanął pod znakiem zapytania właśnie z tego powodu, tj. w związku z etyką Jezusa – nie wydawałoby mi się to ani trochę przypadkowe. Problem „niepraktyczności” tej etyki niemal od samego początku towarzyszył akademickim, historycznokrytycznym badaniom nad postacią Nauczyciela z Nazaretu, choć chrześcijańscy teologowie i bibliści nie dostrzegali go aż do końca XIX w. Surową etykę Jezusa i samo Królestwo Boże rozumiano metaforycznie. Dla protestanckiego teologa Alberta Ritschla oznaczało ono „współdziałanie ludzi poprzez uczynki zainspirowane miłością”: zadaniem chrześcijan było aktywne uczestnictwo w budowie Królestwa Bożego na Ziemi.
Johannes Weiss i Albert Schweitzer jako pierwsi uznali takie stanowisko za całkowicie ahistoryczne. W judaizmie okresu późnej Drugiej Świątyni – czyli w czasach Jezusa – Królestwo rozumiano w sposób apokaliptyczny. Panowanie Boga na Ziemi, połączone z diametralną poprawą warunków ludzkiego życia, mógł poprzez nadprzyrodzoną interwencję zapoczątkować tylko sam Jahwe. Uczniom Jezusa pozostawało oczekiwanie i życie w sposób doskonały, w antycypacji bliskiego już bytowania w podobnym do raju Królestwie. W ten sposób narodziła się klasyczna historycznokrytyczna hipoteza o postaci Jezusa z Nazaretu: proroka apokaliptycznego Królestwa. Za jej „tekst fundacyjny” uważana jest praca Alberta Schweitzera Historia badań nad życiem Jezusa (1906), która stała się słynna pod angielskim tytułem The Quest of the Historical Jesus (1910).