Czym w wierze chrześcijanina jest apokalipsa? Kiedy sięgnie do Prawdy objawionej w Piśmie Świętym lektura ostatniej księgi pozostawi go bezradnym. Postanawia więc sprawdzić wykład wiary Kościoła, otwiera katechizm, ale nie znajduje tam nawet hasła „apokalipsa”. I tak pytanie wzbudzone przez rzeczywistość pozostaje: przecież nie tylko moje życie, ale też świat musi mieć swój kres – nie tylko człowiek, ale w ogóle stworzenie.
Nie przypuszczam, żeby stworzenie miało kres. Akty Boga są nieodwołalne. Jeżeli decyduje się na wzbudzenie życia i stworzenie świata, to nie po to, żeby im potem odebrać istnienie. Sam akt stworzenia wypływający z Bożej wolności zakłada, że Bóg daje światu istnienie bez kresu. Natomiast forma istnienia tego, co stworzone, może się zmieniać.
Chrześcijaństwo nie jest religią końca świata, lecz jest religią ostatecznej formy istnienia tego świata. Kiedy mówimy, że Chrystus przyszedł na świat, oznacza to, że ostateczność weszła w świat. Żyjemy więc w epoce ostateczności. Nie ma natomiast w chrześcijaństwie „końca świata”, bo świat się nie skończy, lecz zostanie przemieniony w swoim sposobie istnienia na taki, jakim zaplanował Go Bóg w tej ostatecznej formie. Natomiast ten odkładający się koniec, to spełnienie świata – Grecy nazywali go telos – jest cały czas z nami odkąd Syn Boży stał się człowiekiem. Może Czesław Miłosz miał rację, że już „innego końca świata nie będzie” niż konkretna śmierć konkretnego indywiduum?
Apokalipsa nie ma swojego miejsca w katechizmie, bo chrześcijaństwo nie jest apokaliptyczne w dzisiejszym, potocznym znaczeniu. Apokalipsa – z greckiego apokalipsis –oznacza „objawienie”. Objawienie, które dokonuje się w Chrystusie, a jednocześnie tam, gdzie Chrystus światłość świata pojawia się w świecie. Tam, gdzie pojawia się światłość, tam ciemność musi ustąpić. A więc w objawieniu Boga od razu objawia się świat. Apokalipsa to jest właśnie ostateczne objawienie tego, kim jest Bóg i w świetle tego, kim On jest, objawienie, czym jest świat. Żyjemy więc w czasach apokaliptycznych w takim znaczeniu, że są to czasy odsłonięcia się Prawdy. I to odsłonięcie jako spór światła i mroku jest niekiedy dramatyczne.
Teologia mówi o pierwszym stworzeniu, którego dokonał Bóg powołując świat do istnienia. Człowiek żył wtedy w obecności Boga. Wraz z odkupieniem, którego dokonał Jezus, człowiek zyskał niejako drugie stworzenie. Odtąd żyje mając udział w Bożym życiu. Czy więc, gdy ta nasza forma istnienia przemija i wkraczamy głębiej w Boże życie, to jest to jeszcze stworzenie, czy już nie, bo aż tak zostaje „wchłonięte” w Boga?