fbpx
Zygmunt Bauman lipiec-sierpień 2011

Duch i ciało na rynku – duchowość na sprzedaż

W ciągu 0.08 sekundy Google odszukał około pięćdziesięciu jeden milionów portali poświęconych enigmatowi body and soul. Właścicielami portali okazały się na ogół ośrodki wakacyjne, producenci i sprzedawcy środków dietetycznych, wytwórcy kosmetyków i kliniki chirurgii kosmetycznej. Spirituality – „duchowość” – to najgoręcej od niedawna pożądana wartość. Ta duchowość czyni dbałość o zdrowie, sprawność i dobrostan ciała obowiązkiem moralnym. W praktyce założenie „przez ciało do duszy” tłumaczy się dziś jako zasada „do duszy przez sklepy”.

Artykuł z numeru

Ciało, duch, rynek

„Pod presją, jaką wywiera na nas i natura i społeczeństwo” – pisze Georg Simmel w eseju Estetyka ciężkości – „zapominamy – w ogólności i w szczegółach – że bez twardego oporu nie mielibyśmy żadnej materii, w której nasze życie mogłoby się spełniać i odciskać: gdyby dłuto nie natrafiało na opór marmuru, nie mogłoby mu nadać żadnej formy. Wolność duszy wyraża się w starciu z prawidłami reszty świata, przez które wprawdzie jest ograniczona, ale dopiero wespół z nimi owocuje rzeczywistym życiem”. I konkluduje: „życie wewnętrzne w każdej chwili naznaczone jest antagonizmem między właściwym Ja, które dąży do tego, by się w pełni wyżyć, a mocami, które je ograniczają; cała jego wolność zmierza do zniszczenia tych mocy, ale gdyby zostały one do szczętu unicestwione, zabrakłoby mu materii życia i możliwości ukształtowania się w trwałe formy”.

Zauważmy, że do wszystkich tych wniosków dotarł Simmel, próbując stworzyć, jak wskazuje tytuł eseju, fenomenologię „ciężkości”. Pojęcie „ciężaru” zawiera potężny ładunek niechęci, zrozumiałej i spodziewanej jako w pełni usprawiedliwiona, bo konfrontuje nas z czymś, co nam wadzi i przeszkadza, tarasując drogę do rzeczy czy stanów, których pragniemy: od ciężaru chcemy się uwolnić, łakniemy zrzucenia go z pleców czy sumienia, mamy dość ciężarów, protestujemy czy buntujemy się przeciw obciążaniu nas zadaniami, obowiązkami, powinnościami… We wszystkich tych wypowiedziach, jakże pospolitych, posługujemy się przenośnią. Odwołujemy się do znanych wszystkim bólu kości i mięśni, zmęczenia i wzbierającej tęsknoty za wytchnieniem, dzięki którym nasze ciało powiadamia nas, że przystając na wysiłek fizyczny, któregośmy się podjęli napychając torby zakupami, lub którym nas szef obarczył w ramach obowiązków służbowych, przeliczyliśmy się z naszymi siłami lub z gotowością do wysiłku, albo to zwierzchnicy pomylili się w ocenie naszej wytrzymałości. Wszystko, co nam dokucza i czego chcemy się pozbyć, na użycie tej przenośni zasługuje. Tyle że, jak nas Simmel ostrzega, biada nam, jeśli nasze marzenia o pozbyciu się „ciężaru” się spełnią – choć zauważa zaraz, że jest to równie mało prawdopodobne jak to, że o ich spełnienie przestaniemy zabiegać. Sam się z tego powikłania ludzkiego losu cieszy i tłumaczy, dlaczego i my winniśmy się nim radować: wszak w tych nieperspektywicznych zmaganiach właśnie, w wybieganiu poza to, co rzeczywiste (doznane, wypróbowane, znajome, przyswojone i opanowane), jak i w dążeniu do celów, na których zrealizowanie nas nie stać, tkwi to, co nas ludźmi czyni, czyniąc zarazem nasze ludzkie życie wartym życia. Powikłania tego nie można usunąć, rozsupłać i wyprostować. Jest nieznośne, ale i zarazem fortunne. Ta sprzeczność na wieki w kondycji ludzkiej zagościła. Ciśnie się na usta stwierdzenie: sprzeczność to nad sprzecznościami, archetyp wszystkich sprzeczności, którymi jest usiane nasze życie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się