Bycie ze wsi, posiadanie chłopskiego pochodzenia, przeprowadzka ze wsi do miasta, praca w polu w watowanej kurtce, w berecie traktorzysty – wszystkie te obrazy zarysowują od dziesiątków lat najbardziej czułe punkty współczesnych polskich relacji społecznych: ludzi z ludźmi, ale również ludzi z samymi sobą. Są to opowieści, emocje, sądy, prace naukowe, których ciągłość jest przytłaczająca. Uważam, że w stosunku do wsi przejawia się cały nasz współczesny sposób współbycia z innymi – egzystowania społecznego.
Kto i jak pisze o chłopach?
Debata o chłopskich genealogiach polskiego społeczeństwa toczy się już od dłuższego czasu . Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie zaakceptować jej głównego przesłania (założenia). Czyżbyśmy rzeczywiście byli w stanie myśleć w taki sposób? Czy doprawdy nic się nie zmieniło i nigdy nie zmieni? Autorzy piszący o chłopskich korzeniach współczesnej klasy średniej, interpretujący wieś i wiejskość, próbujący zrozumieć „polskie wieśniactwo”, dotykają jednak najistotniejszych spraw naszej cichej historii społecznej. Cichej – to znaczy rodzącej się powoli, podskórnie, ale mającej za to ogromne konsekwencje. Piszą o tym, że społeczeństwo przedwojennej Polski żyło w przeważającej części na wsi. Zwykle byli to ludzie biedni, a przynajmniej nieustannie zagrożeni ubóstwem. Stanowili oni ogromną, kilku- albo kilkunastomilionową rzeszę, a mimo to byli niewidoczni – wieś „pochłania” ubóstwo, czyni je niezauważalnym. Córki i synowie tej grupy ludzi zaraz po wojnie ruszyli masowo do miast, do zakładów ciężkich i lekkich przemysłów lokowanych nieraz na pustych, podmiejskich polach, do pracy w szpitalach, szkołach, urzędach, policji – chłonność nowego, powojennego państwa jako pracodawcy wydała im się po raz pierwszy w historii nieograniczona. Na temat tego historycznego tygla przebudowy naszego społeczeństwa powstają teraz teksty i wypowiedzi po raz kolejny odsłaniające naszą wiejskość.
Rozpoznania te, choć dotykają tak ważnej historii społecznej, opowiadają nie tyle o tym, jakie polskie społeczeństwo jest, ile o tym, jakie powinno być już od dawna. Jest to pragnienie inteligencji polskiej i jej przewodników, „publicznych intelektualistów”, których energia, nadzieje i umiejętności rozprzestrzeniają się na całe życie społeczne – budują oni i krytykują oficjalne wyobrażenia społeczne. Obrazy wiejskości to projekcje działania, myślenia, rozumienia tej właśnie grupy. Nie chcę przez to powiedzieć, że takie myślenie nie ma związku z rzeczywistością – to jednak puszka Pandory.
Skradziona historia wsi
Wróćmy jednak do początku. Jak kojarzona jest najczęściej polska wiejskość? Z zacofaniem, wspieraniem „swoich”, niechęcią do działania społecznego, chciwością typu „wszystko się przyda”, w każdej sytuacji trzeba „mieć”. Nieufność, zamykanie się w małych społecznościach, obojętność na sprawy ogółu, brak kompetencji obywatelskich. Choć nie przeczę, rozpoznania te poprzedzone są pewną profesjonalną znajomością historii polskich chłopów, to widzę w nich kolejne fantazmaty, nieprawdopodobne wręcz artykulacje wyobraźni społecznej. W wydobywaniu chłopskości wciąż przede wszystkim obecna jest jej podwójna stereotypizacja, która jak pokazała chociażby Ewa Korulska, niezmiennie trwa w społecznych narracjach, naukowych i literackich XIX i XX w.: chłopskość jest raz prymitywna, a raz szlachetna, nikczemna i okrutna, a za chwilę romantyczna i samorodna – czarno-biała. Czy taka jest prawda? Jaki to ma związek z kulturą wsi? Chłopstwo nie pojawia się w tych tekstach po to, aby móc jego świat poznać i zrozumieć, ale by mogło, trawestując Claude’a Levi-Straussa, „służyć do myślenia” – społecznie, politycznie, tworzyć wizje kultury. Jest to najbardziej problematyczny i niepokojący moment w debacie o polskiej wiejskości. Dlaczego?