fbpx
Paweł Rogala styczeń 2013

Reporter elegijny

Filip Springer, młody reporter i fotograf, jest autorem Miedzianki. Historii znikania oraz Źle urodzonych. Reportaży o architekturze PRL. W tym roku nakładem Wydawnictwa Karakter ukaże się jego kolejna książka pt. Zaczyn. Reportaż o życiu i dziele Zofii i Oskara Hansenów.

Artykuł z numeru

Mit przeludnienia

Mit przeludnienia

Dlaczego Miedzianka? Dlaczego „historia”? Dlaczego „znikania”? Miasteczko naznaczone jest znamieniem podwójnej tożsamości. Na początku nie było Miedzianki, był Kupferberg, a jego niemieckojęzyczni mieszkańcy parali się rolnictwem, górnictwem czy ważeniem piwa. Miedzianka stała się faktem znacznie później i, co ważne, z tą przemianą szedł w parze proces znikania poprzedniej tożsamości. Jednym z najistotniejszych wątków książki Springera jest owa, nieuchronna i bezpowrotna, zamiana tożsamości: ludzi od dawien dawna związanych z miasteczkiem zastępują inni: kresowiacy, akowcy szukający schronienia przed UB czy byli przymusowi więźniowie poprzednich współobywateli Kupferbergu.

Ważne jest coś jeszcze: znikaniu Kupferbergu i pojawianiu się Miedzianki towarzyszą legendy o poniemieckich skarbach, duchach dawnych mieszkańców oraz okryte tajemnicą podziemne prace kopalniane. Są Rosjanie doglądający pracy górników, są domysły co do wydobywanych kopalin, jest językowy knebel („nikt o tym nie mówi, bo ludzie do dziś się boją”, „w domu się o kopalni nie mówiło, bo to była tajemnica i nikt nikomu nie ufał”). Jest wreszcie zniknięcie ostateczne, fizyczne zapadnięcie się Miedzianki, z której obecnie nie pozostało nic. Jak powiada autor: „mógłbym tylko chodzić po tym, co zostało z Miedzianki, i nawet nie wiedzieć, jaka historia się tam kryje”.

Historia, zarówno w Miedziance, jak i Źle urodzonych odgrywa niemałą rolę. Kontekst historyczny wyjaśnia wiele z losów bohaterów książek. Ale jest i czytelna różnica językowa wynikająca prawdopodobnie i z wyboru pisarskich strategii, i ze społecznego tła bohaterów. Zabieg, w którym autor zamiennie stosuje rzeczowniki „historia” i „bestia”, jest znamienny: historia staje się nie tylko zapisem dziejów, ale i brutalną ożywioną siłą, której ofiarami padają mieszkańcy miasteczka: i ci dawniejsi, kupferbergowscy, i ci późniejsi, powojenni. Wszyscy w swoim prowincjonalnym spokoju, oddaleni od bestii o lata świetlne w porównaniu z ważnymi społecznie architektami przyczyniającymi się do odbudowy kraju.

le urodzone, napisane językiem znacznie oszczędniejszym, mówią o historycznym pechu obiektów oraz ich autorów. Wiele ze zrealizowanych w Polsce Ludowej projektów nie miało po uzyskaniu wolności dobrej prasy, wiele z nich w związku z tym przestało istnieć, a ich wyburzanie, co pokazuje Springer na przykładzie katowickiego dworca, owiane było aurą skandalu prawnego. Ergo: złe urodzenie dotyczy projektów architektonicznych, ale także ich autorów, ludzi zdolnych, a w wielu przypadkach genialnych, którym przyszło żyć w takiej, a nie innej dziejowej fazie, przyszło borykać się z absurdami założeń peerelowskich decydentów, tandety i marksistowskiej ekonomii, w której zawsze wszystko wychodziło na tę trójczynę, przyszło im wreszcie konfrontować się z oskarżeniami o współpracę z systemem, czyli – użyjmy metafory z Miedzianki – o policzenie między pomocników bestii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się