Podziwiam żydowski szabat i cieszę się, że jest obchodzony, choć jest to praktyka tak trudna, że stosunek do niej dzieli samych Żydów, ich rodziny. Odróżnia, a więc i odcina od niepowołanych do święcenia tego dnia. Szabat był także dniem bólu, dla zmuszonych do ukrywania swej żydowskości; pewnie i dniem wstydu dla małodusznych w tym względzie. Szabat – znak każe myśleć o świadectwie wiary, które jest jak miecz obosieczny, ciężki, a tylko rękojeść można chwycić.
Szabat – różnorakie obserwacje skłaniają też do rozważania o duchu i literze, o obłudzie, która zawsze wciska się tam, gdzie obyczaj zajmuje ważne miejsce, gdzie to, co wewnętrzne, ma się stać widzialne. A także tam, gdzie posłuszeństwo przepisom prawa ma walor komunii z Prawodawcą. Prawo i sprawiedliwość: Prawo – tkanka Przymierza i człowiek Prawu powolny – sprawiedliwy.
Podziwiam Szabat, ale nie potrafiłabym go sobie nałożyć i żyć w obserwanckiej społeczności. A jednak chcę pamiętać, by “dzień święty święcić”. Natchnienie chrześcijańskiej niedzieli jest najpierw w Szabacie. Jezus go przecież obchodził. Myślę, że zstępując do otchłani po swojej prawdziwej śmierci, w pewien sposób spotkał wstępujący Szabat. Umocnił nieodwołane wieczne błogosławieństwo dla Izraela. Marzę o takiej ikonie…
Wiem, że ta myśl pewnie wzburzy i Żydów, i chrześcijan. Jednak ją notuję, bo wyraża się w niej coś, co scala moją wewnętrzną postawę.
Co więc z naszą chrześcijańską Niedzielą?
Najpierw może to, abyśmy w ogóle mieli dni święte, uznawali ludzkie prawo do takich dni. Własne i cudze prawo.
Pracujemy na nasze szabaty – Żydzi też bardzo usilnie pracowali, ale tylko do pierwszej chwili piątkowego zmroku.
Jeśli pogodzić się z uzależnieniem – to podwójnym: od pracy, owszem, ale też i od “dnia świętego”.
W przestrzeni całej zapisanej trudem – vacat. Osobne chwile, godziny, doby wolności. Należą do Boga, ale jeśli ktoś żyje bez kontaktu z Nim, też powinny dla niego istnieć. Każdy musi nieć dni, a raczej doby – to ważne, że całe, od zmroku do zmroku, obejmujące świt.
Myślę ostrożnie o dniach bez zwykłej pracy, bez zaprzątnięcia nią w zwykły sposób – o dniach z dystansem, także wolnych od usilnej rozrywki, pożerającej czas i świadomość. Reżymowi takich dni warto się poddać, ale wtedy, gdy to możliwe z całą dobrowolnością. O dobrowolności świadczy radość. Mamy taką jedną dobę – Święte Boże Narodzenie. Oczywiście nieraz psujemy Wigilię, jak niektóre Żydówki psują swój Szabat przez nadmierne skoncentrowanie na przygotowaniach i trudnych detalach tradycji.
Dzień święty jest też przerwą – właśnie ma być tak, że odłożę niedokończone, by ten dzień powitać.
Niedziela chrześcijańska. Dzień wspólnego uroczystego odmówienia Modlitwy Pańskiej. Jeśli się ten dzień wyrwie z kieratu, jeśli uznamy, że stać nas na przerwę… Prawo do niej przyznajemy sobie w oparciu o ufność. Tego dnia – jak w Szabat – pracuje na nas Bóg odpoczywający nad dziełem Stworzenia. Uważa na nas, jeśli my Mu dajemy przestrzeń, oczekującą pustkę.