fbpx
Krystyna Strączek luty 2007

Miejsce Kapuścińskiego

Tuż przed ogłoszeniem laureata literackiej nagrody Nobla, we wrześniu 2006 roku do redakcji “Znaku” przyszedł e-mail od dziennikarza dużejchilijskiej gazety “El Mercurio”, w którym pisał on: “szukam informacji o Kapuścińskim (…), komentarzy w polskiej prasie i opinii zwykłych ludzi dotyczących możliwego przyznania mu nagrody Nobla”.

Artykuł z numeru

Duchowy atlas świata

Przeczytawszy ten list, uświadomiłam sobie ze zdziwieniem, że wszystkie te drukowane dyskusje i komentarze musiałam przeoczyć. Kiedy jednak zaczęłam przeglądać prasę, okazało się, jak niewiele ich było. W każdym razie, ostatnich dniach przed ogłoszeniem werdyktu w najważniejszych gazetach nie znalazłam nic, poza kilkoma doniesieniami z giełdy noblowskiej, gdyż Kapuściński plasował się na trzecim miejscu listy bookmacherów.

Skąd właściwie nasze zastanawiające milczenie? Spróbujmy iść po nitce.

W oczach zawodowców

Książki Kapuścińskiego, począwszy od pierwszej, czyli Buszu po polsku, zdobyły uznanie polskiej krytyki. Były w kraju zawsze bardzo chętnie i wyjątkowo entuzjastycznie recenzowane. Ich pozytywny odbiór przez zawodowych czytelników zwiastował narodziny i wzrost wybitnego talentu. Gwiazda Kapuścińskiego, Apostoł  reportażu, Dlaczego Kapuściński?, Dlaczego świat kocha Cesarza?, Zdumiewająca przygoda literacka, Arcymistrz reportażu literackiego, Filozof, który jest reporterem, Tłumacz człowieka, Mag reportażu – oto kilka tytułów tekstów prasowych z ostatnich czterdziestu lat. Jednak w tych tekstach zaczątki analiz formy i próby opisu środków literackich często mieszają się z powierzchownym zachwytem. Kapuściński od początku magnetyzował recenzentów, lecz o tym, dlaczego tak się działo, dowiedzieliśmy się więcej dopiero po ukazaniu się Cesarza. Ale nawet wtedy cała sprawa z grubsza sprowadzała się do roztaczania aury “głębokiej lektury”, padały (słuszne) terminy, choćby: parabola, alegoria, uniwersalność szczegółu; pojawiały się (celnie wskazane) nazwiska, jak Kafka czy Gombrowicz. Tak naprawdę teren pozostał jednak dziewiczy, sporządzenie stanu badań nie sprawiłoby naukowcom problemu.

Mimo wszystko trzeba przyznać, że Cesarz stanowił istotny punkt w procesie zmiany myślenia o twórczości Kapuscińskiego. Tekst ten zdobył największe uznanie fachowców z dziedziny literaturoznawstwa, a zaraz po nim – Szachinszach. Profesor Michał Głowiński w recenzji zamówionej przez Uniwersytet Śląski z okazji przyznania pisarzowi w 1997 roku doktoratu honoris causa (pierwszego z sześciu, które otrzymał do tej pory), tak pisał (właśnie o Cesarzu i Szachinszachu): “Są to niewątpliwie jego arcydzieła, a zarazem – jedne z najwybitniejszych pozycji nie tylko polskiego reportażu, ale polskiej prozy w ogólności [podkr. moje – KS] w drugiej połowie XX wieku”. Byłaby to prawdziwa nobilitacja, gdyby Profesor nie analizował tej twórczości – z dużą kurtuazją i podziwem (zaczął nawet od zdania: “Ryszard Kapuściński jest wybitnym pisarzem”) – właściwie w ramach słownikowej definicji reportażu literackiego (drugie zdanie brzmiało: “Pisarzem uprawiającym przede wszystkim gatunek zwany reportażem”). Literackiego – znaczy: szlachetniejszego z braci bliźniąt. Tym drugim bliźniakiem jest oczywiście reportaż (a fe!) publicystyczny.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się