Tak więc dialog, już z założenia wymuszony, wypada trochę sztucznie. Zadający pytania – często nie są to w ogóle pytania, lecz dłuższe wypowiedzi mające sprowokować określoną reakcję Girarda – podobni są do wszechwiedzącego narratora z XIX-wiecznej powieści, siłą rzeczy lepiej poinformowanego niż główny bohater. Pytają, ale i tak sprawiają wrażenie, że z góry wiedzą, co usłyszą. A Girard także zdaje się wiedzieć, że oni pytając, w istocie znają już odpowiedź. Obok konkretnej wiedzy przedmiotowej, obie strony posiadają wzajemną i symetryczną wiedzę, stanowiącą jakiś rodzaj rozbudowanej metaświadomości. Aż strach pomyśleć, czy nie mamy tu do czynienia jakąś formą mimetyzmu, układu bliźniaczego, który – zgodnie z założeniami Girardowskimi – musiałby nieuchronnie doprowadzić do konfliktu.
Dialogiczno-trialogiczna gra, która toczy się na kartach Początków kultury, oświetla wiele ważnych faktów z intelektualnej biografii francusko-amerykańskiego antropologa. Jednak stawką w tej grze okazują się raczej subtelności interpretacyjne dotyczące teorii kozła ofiarnego, niż rzeczywiste kontrowersje. Oczywiście te kluczowe i najgorętsze problemy pojawiają się, ale jakby spoza parawanu rewerencji, którą rozmówcy darzą swego interlokutora. W ten sposób dialogowa forma książki kształtuje jej zawartość merytoryczną. Ostrość sporów i polemik, toczących się wokół poglądów Girarda została tu w znaczny sposób stonowana.
Warto przypomnieć, że analizy przeprowadzone w W rzeczach ukrytych… oraz w Sacrum i przemocy były drobiazgowe, poparte ogromnym materiałem z dziedziny antropologii kulturowej. Bez uwzględnienia wagi tego materiału, trudno marzyć o obiektywnym spojrzeniu na teorię mimetyczną. W Początkach kultury mamy natomiast do czynienia z próbą odtworzenia kośćca, na którym zawisła teoria Girarda. Trzeba jednak zaraz dodać, że jakkolwiek kościec to rzecz najważniejsza, to jednak obraz jest niekompletny i w sumie cokolwiek upiorny. Teoria bez faktów zaczerpniętych z etnologii, antropologii kulturowej, historii religii, mitologii, litera¬tury okazuje się jakąś wydmuszką, z której wyssano dużą część istotnej zawartości. Tak więc czytelnik, który chciał¬by sobie wyrobić zdanie o koncepcji Girardowskiej tylko na podstawie tej jednej książki, uzyska wprawdzie ogólny pogląd, ale będzie to w dużej mierze tylko zarys, w wielu miejscach niewypełniony treścią. Z drugiej strony, właśnie dlatego Początki kultury mogą nakłonić do sięgnięcia po kluczowe dla teorii mimetycznej pozycje, zaś dla kogoś przygotowanego, oczytanego w problematyce mimetyzmu bez wątpienia będą istotnym kontrapunktem dla własnej interpretacji i osobistego rozumienia idei Girarda.
René Girard doceniony
René Girard to chroniczny nonkonformista nieustannie dystansujący się wobec: aktualnych mód intelektualnych, szaleństw poprawności politycznej, hord barbarzyńskich studentów koczujących na trawnikach campusów w oparach marihuany, a także wobec tolerujących ten styl bycia profesorów . Początkowo sam też był postrzegany jako intelektualista cokolwiek anarchizujący. Określona myląca konwencja językowa, którą przyjął w Sacrum i przemocy, a później też w Rzeczach ukrytych… , polegająca między innymi na wyłączeniu kategorii „ofiary” z opisu chrześcijaństwa, spowodowała, że – jak to sam ujął – „antychrześcijańska propaganda, która nigdy nie śpi” mogła go uznać za swego. Paradoksalnie przyczyniło się to sukcesu jego książki. Mówi: „Wyglądałem na heretyka, buntownika – taką osobę lubią media. Gdyby wiedziano, że nie czuję się uciemiężony ani przez zachodni męski szowinizm, ani przez papieża, kompletnie nikt nie zwróciłby na mnie uwagi” . W końcowym wniosku oczywiście przesadza, ale jest faktem, że środowiska uniwersyteckie tak w Ameryce jak i w Europie bardzo długo „dyskutowały” z nim, całkowicie ignorując jego poglądy, nie podejmując żadnych form pole¬miki, stosując taktykę uporczywego przemilczania, w czym najbardziej konsekwentnie trwał Lévi-Strauss. W ten sposób, jego pierwsza popularność wsparła się na zupełnie fałszywych przesłankach – głównie na przekonaniu, że występuje on przeciw chrześcijańskiej ortodoksji. Jego poglądy były już znane szerokiej publiczności, ale na uniwersytetach zbywano je milczeniem.